Ciekawe co tam było.. Przystanek z pierwszych dni po wyzwoleniu? Takie surowe malunki na warszawskich ścianach robią mocne wrażenie: bezpośredni kontakt z ręką malującą, z zaświatami, z czasem przeszłym i wyobraźnią. Trochę takich napisów jeszcze zostało - głównie rozminowujących (na Odolanach jest nawet napis zaminowujący ;), inne poszły w relikwie.
W zeszłym roku poszedłem na Wilczą, żeby zobaczyć, czy napis jeszcze istnieje, ewentualnie podpytać starych mieszkańców o jego treść. Kamienica była w remoncie totalnym. Napis jeszcze był widoczny, ale to były chyba jego ostatnie sekundy. Lokatorów nie było, bo w kamienicy bez stropów niewygodnie się mieszka.
Napis na zawsze zostanie zagadką. Szkoda też postrzelanej fasady tej kamienicy.
A to uboczny efekt mojego majdrowania suwakami, czyli wilcza krew >
Gdyby ktoś o wzroku przenikliwem przeniknął jednak treść powyższego napisu, uprzejmie proszę o telefon. Uwaga. Dyktuję numer:
Możliwy jest również kontakt osobisty.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI to pewnie ostatnie chwile, żeby je zobaczyć.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wywołałeś Hartwigowego ducha. Tak mnie zaczarowały jego "podczerwone pejzaże", że znalazłem nr w książce tel. i zaprosiłem się w gości. Mieszkał w Alejach.
Niesamowicie ładny człowiek! Superprzedstawiciel kultury, która odchodzi wraz z kamienicami w rejone, o którym piszesz. No i wybitny.
To było ponad 20 lat temu i cały czas mam wyrzuty, że nie dotrzymałem obietnicy i nie oddałem mu zdjęć.. (ktoś je "zawieruszył" w redakcji, z którą wtedy współpracowałem).