poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Prawdziwy koniec Wielkiej Zimy

Kończy się sierpień. Najwyższy czas, aby definitywnie zakończyć
"Akcję Sopel".

Jej finał odbył się wczoraj w godzinach wieczornych, gdy w początkowej fazie rozmrażania lodówki jednym pociągnięciem spłuczki wysłałem do Wisły calutką - i to niemałą - kolekcję tegorocznych sopelków zerwnych z parapetu.


Nie była to łatwa decyzja, ale chyba lepsze to niż pozwolić im konać
w niewyobrażalnych wprost mękach w wyłączonej zamrażarce.
I proszę mnie tutaj nie oskarżać, nie obwiniać, bo zupełnie nie czuję się winny. Zrobiłem to naprawdę szybko a sople, które utknęły w muszli dobiłem strumieniem gorącej wody. Jestem pewien, że w nowym stanie skupienia będą szczęśliwsze niż u mnie - zamknięte w lodowej krypcie między mrożoną brukselką i kawałkiem wołowiny bez kości.

Jedyne czego mogę żałować to, że trzymałem je pod kluczem tak długo.
W lutym, gdy przeszmuglowałem je do zamrażarki, kolekcjonerską pasję usprawiedliwiał mocny argument, iż dzięki mnie ocaleją przed pewną zagładą z rąk szwadronów przeczesujących wtedy miasto w poszukiwaniu nielegalnych sopli.
Załatwiłem im mocne papiery, aby mogły poruszać się po zamrażarce nie budząc podejrzeń innych mrożonek. Czasami korzystałem z ich pomocy przy chłodzeniu bezalkoholowych drinków lub temperamentu Aniołka.

Zaczęło się z nimi dziać coś niedobrego gdzieś na początku maja. Zrobiły się osowiałe, niektóre z sopelków gorączkowały.
Tęskniły do słońca i odrobiny wolności.
Dobrze o tym wiedziałem (któż z nas chciałby spędzić pół roku w ciemnej, lodowatej komórce?), ale nie chciałem pozwolić im odejść. Każdy kto choć raz dał się ponieść pasji zbieracza to zrozumie, bo zdaje sobie sprawę,
że kolekcjonerstwo, oprócz jasnych ma także dość mroczne strony...

Teraz już po wszystkim. Kolekcja sopli stopniała do zera, lodówka już tak irytujaco nie buczy jak przed rozmrażaniem, ja zaś mogę się teraz całkowicie poświęcić pozostałym pasjom: kolekcjonowaniu cegieł, obserwacji gołebi
i zbieraniu aluminiowych puszek.


6 komentarze:

  1. Zbieractwo przybiera różne formy. Ale nie martw się; sople zniknęły, za to już wkrótce będzie pełno suchych liści. Czy to nie ekscytujące?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne. Ekscytujące.
    Jesień, poezja.. i depresja z powodu puszek przykrytych liśćmi
    (a z kolekcjonowania liści nikt jeszcze nie wyżył).

    OdpowiedzUsuń
  3. Skąd wiesz, gdybyś zgromadził liście na skalę światową... kto wie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z pewnością rozwiązałbym globalny problem liści, ale bym z tego nie wyżył. Zresztą pozostala część planety też by nie wyżyła. A jakby ktoś ewentuaknie ocalał, to powyrywałbym wszystkie igły z choinek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo rozumiem że galony na deszczówkę już ustawiłeś? Zbliża się sezon, a deszczówka w cenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za pomysł, ale jakoś średnio mi to wychodzi.. Spróbowalem wczoraj nastawić galony, ale krople deszczu wpadając do środka zlewały się w jedną masę, tracąc przy tym swoje walory kolekcjonerskie.

    Jeszcze spróbuję je wpadać przez sitko, bo na zakup tryliarda kroplówek mnie nie stać :(

    OdpowiedzUsuń