Dzisiaj zaczątek, czyli to co lubieto: cegiełki + gołąbki, w dodatku zacytowane z "Kolumbów".
Wersja alfa czołówki (bez napisów).
Początek serialu to, naszym zdaniem, arcymajstersztyk! Nie dość, że cegły nigdy chyba nie odegrały tak ważnej roli w filmie, to prostota tego pomysłu, klimat i uroda skamerowania są po prostu zmiażdżące.
Teraz czołówki w filmach prześcigają się w ekwilibrystycznych sztuczkach, Afterefektach, Majach i innych renderingach a tutaj mamy mur z cegieł *, napisy białą farbą i walącą po grdyce muzykę Matuszkiewicza w tle. Kapelino z głów przed panem Gwiazda Poranna!
Z kolei gołębie ** odgrywają kluczową rolę na początku 4-go odcinka serialu
(pt. "Oto dziś"). — Gwałtowne zerwanie do lotu gołębi spłoszonych serią wystrzałów, ilustruje moment wybuchu Powstania. Kolejny arcymajstersztyk. I kolejny przykład prostoty w mówieniu o rzeczach najważniejszych. No i ta symboliczna "warszawskość" całego przekazu...
Pewnie niemiłośnicy gołębi zrobiliby tą scenę z udziałem latających syrenek. Syrenki latałyby z bimbałkami na wierzchu, z fajną szabelką i — co najistotniejsze — nie defekowałyby po parapetach. A z taką mieszanką seksu i higieny sukces komercyjny byłby murowany.
W wywiadzie z reżyserem w GW, mówi on, że kluczem do filmu, o którym widz będzie pamiętał przez kilka następnych wcieleń, jest umiejętność "wzięcia go za mordę".
W "Kolumbach", Obserwator jest brany za mordę wielokrotnie. Wyprowadzonych jest też kilka szybkich prostych w szczękę, dwa lewe sierpowe a całość ociera się
o nokaut.
(pt. "Oto dziś"). — Gwałtowne zerwanie do lotu gołębi spłoszonych serią wystrzałów, ilustruje moment wybuchu Powstania. Kolejny arcymajstersztyk. I kolejny przykład prostoty w mówieniu o rzeczach najważniejszych. No i ta symboliczna "warszawskość" całego przekazu...
Pewnie niemiłośnicy gołębi zrobiliby tą scenę z udziałem latających syrenek. Syrenki latałyby z bimbałkami na wierzchu, z fajną szabelką i — co najistotniejsze — nie defekowałyby po parapetach. A z taką mieszanką seksu i higieny sukces komercyjny byłby murowany.
W wywiadzie z reżyserem w GW, mówi on, że kluczem do filmu, o którym widz będzie pamiętał przez kilka następnych wcieleń, jest umiejętność "wzięcia go za mordę".
W "Kolumbach", Obserwator jest brany za mordę wielokrotnie. Wyprowadzonych jest też kilka szybkich prostych w szczękę, dwa lewe sierpowe a całość ociera się
o nokaut.
Warszawiaku! czy wiesz że... że miarą twojej warszawskości jest również stosunek do gołębi?
Stej na antenie.
Kolumbowie niebawem powrócą! Wraz z nimi zainauguruje działalność
I. Warszawska Grupa Rekonstrukcji Filmu Historycznego.
To będzie chwilowa wiekopomność! Odtwarzacze esesmanów miejcie się
na baczności.
________________
* Niestety nie widać poklatkowo ani jednego stempelka.
** Redakcji nie udało się ustalić ich imion.
Kurczę, wynika z tego, że albo nie jestem warszawiakiem, albo jestem pier......y. Bo nie lubię gołębi za bardzo. Nie żebym miał coś personalnie przeciw zwierzętom, ale ja lubię pomniki. Gołębie też na swój sposób je lubią, więc ja nie mogę lubić ich. Niech je ktoś wytresuje tak, żeby srały na źle zaparkowane samochody, wtedy je polubię.
OdpowiedzUsuńMożesz być treserem pierwszym ;-)
OdpowiedzUsuńWolisz pomniki od gołębi? Na prawdę? Co prawda pomniki nie srają, ale rownież nie latają, co wg. mnie je dyskwalifikuje.
A Ty, Marcin potrafisz latać?
Pomniki nie są od tego, żeby latały. A ja nie lubię tego, co lata. Much, gołębi, samolotów - nie lubię. Z latających rzeczy lubię tylko latawce i bańki mydlane.
OdpowiedzUsuńI naprawdę wolę pomniki nie tylko od gołębi, ale także od wielu ludzi. I naprawdę nie widzę w tym żadnego problemu.
Spoko, ja też.
OdpowiedzUsuńA jaki pomnik zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę?
W życiu nie pojechałbym na bezludną wyspę, jeszcze nie oszalałem.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
OdpowiedzUsuńW takim razie, gdybyś po śmierci miał pojechać na bezludną wyspę, to jaki pomnik byś zabrał? (abstrahując od tego z własnego nagrobka)
Po co mam ciągać pomniki na bezludną wyspę? Żeś się uparł. Piwo bym wziął, muzykę, żarcie, filmy, kompa, ale pomnik???
OdpowiedzUsuńMówiłeś, że je lubisz.
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej nie aż tak jak piwo i resztę.
A co by było, gdybyś już wszystko zeżarl, wypił, itede? Nie zackniłoby Ci się wtedy do jakiegoś skromnego pomniczka? — do jakiegoś żeliwnego wieszcza lub bohatera z alabastru?
Lubię, ale to nie oznacza, że taszczyłbym którykolwiek na wyspę (żarcie ważniejsze, sorry). A jeśli w ogóle - to z całym otoczeniem, w które jest wkomponowany (np. jeśli Chopin to z całą sadzawką i rosarium, Mickiewicza z kratą i wszystkimi ozdóbkami). Lubię większość pomników przy Trakcie Królewskim, pomniki Syreny, rzeźby w Parku Skaryszewskim... ale w ich obecnym otoczeniu.
OdpowiedzUsuńRozumiem w całej rozciągłości.
OdpowiedzUsuńPogadam, może da się załatwić, żebyś zabrał ze sobą pomnik wraz z otoczeniem. Pogadam, ale nie obiecuję..
W nagrodę za klarowność i drobiazgowość złożonych tu wyjaśnień puszczę Ci potem mejlowo powalające fotki warszawskich pomników i parków z końca XIX w. (kolor!). Będziesz je miał np. do jesterdejek ;-).