piątek, 9 września 2011

Cześć Wolska sześć > poniedziałek


Tego dnia kontynuowano zaciekłe prace plenerowe.
Ekipa rzeźbiarzy postanowiła dać jeszcze szansę kamienicy i wymodelowała ją do postaci praktycznej miniaturki, która może służyć za schronienie okolicznym żyjątkom lub małym ludzikom.

Poniżej obserwujemy efekt, wraz z naniesionym szkicowo przez twórców schematem ideowym.


Następnie plac sprowadzono do parteru, gruz zamieciono, wywieziono w nieznanym kierunku (niestety, ku naszemu ubolewaniu, nie odnotowano ani jednej stemplowanej cegły).
Ostatnim akcentem rozbiórkowej budowy było rytualne odbicie odbojów
i złożenie ich w darze Wielkiemu Developerusowi jako poplenerowa pamiątka.


I tutaj właściwie kończy się baśń o żółtej koparce. Zapewne przez jakiś czas będziemy ją jeszcze spotykać, ale pokaz sztuk dynamicznych zasadniczo dobiegł już końca.
Będziemy teraz bacznie oczekiwać na zawracanie serka w nowoczesność
i budowanie na nowo.

XXX


Pozostając w tych samych koordynatach zmieniamy radykalnie stylistykę, albowiem następuje już wtorek, a wraz z nim wkraczamy w strefę relaksu!


Tego dnia, jeszcze bardziej pusty niż dotychczas plac przy Wolskiej 6 najeżdża konwój ciężarówek wiozący w swoim wnętrzu tradycyjne, serkowo-wolskie igrzyska.


Być może tak nagłe pojawienie się ich tutaj ma związek z zagęszczeniem demonów, które uwolnione łopatą Komatsu biegają teraz po okolicy?
(a o czym było w poprzedniej notce). Któż bowiem nie poradzi sobie lepiej ze złą energią jak wysoko wykwalifikowani Ludzie Śmiechu? — entertejmerzy, magicy, karuzelnicy i poskramiacze krzywych luster?!

Egzorcyzmy zaczęto z marszu. Zabójczym trikiem "dwie wieże":


W miarę upływu dnia szeregi demonów zaprzeszłej cywilizacji zaczęły ustępować tym współczesnym i na serku nareszcie jakby trochę pojaśniało Europą.


Ale to jeszcze nie koniec! i o przebiegu egzorcyzmów będziemy oczywiście relacjonować! Jak zawsze — wprost z pola walki! Jak zawsze: prosto z Frontu!

Póki co Stejtjun! oraz garść slajdów inwentaryzacyjnych (a zarazem powrót do poprzedniej,  melanholijnej stylizacji).

Et włala!


9 komentarze:

  1. No i gites. Co jeszcze można rozebrać na Woli?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą kamienicą się zaprzyjaźniłem. Choć nie taka stara, to z innej epoki - lata świetlne. Choć nieszczególna, to jednak szczególna w tym otoczeniu i w tym kontekście historycznym. Gdy jej nie zobaczyłem, wracając tamtędy na moje przedmieście by ją właśnie zobaczyć, serduszko lekko zabiło. Dziękuję Autorowi bloga za piękny materiał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Autor dziękuje za piękny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozwolę sobie skomentować kolorowe zdjątko na którym widnieje bardzo piękna tablica rejestracyjna z informacją dla wielce wtajemniczonych. CRY 44JA. Gdzie pierwsza czwórka odpowiada za G, tak druga za A. Jest to lekko zrumuniona wersja owego słowa, ale spełnia swoją funkcję. Google it.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, wygoglowałem. Niestety, moje interesowanie zabijaniem na ekranie zatrzymało się na MDK i Mesiaszu Interplaya (może jeszcze kilku strzelankach do Niemców). Teraz gry są za dokładne i zbyt skrupulatne. Filmy zresztą też.
    Zrobiłem downgrade krwiożerczości i obecnie strącam zielone świnki angry ptakami lub kwiatkami naparzam się z zombie (które to, jak wiadomo, już na starcie są martwe).

    Fajnie, że zwrociłeś uwagę na tą rejestrację, bo nie dawała mi spokoju. Myślałem, że byłaby to niezła nazwa do zespołu płaczącego melodie w nurcie historyczno-powstańczym — "Kraj Fortyfor, joł!".

    A to tylko Rypin.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaraz, moment, chwila! Jaka znowu gra... ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ok, sprawdziłem samemu co te google za głupoty pokazuje. Faktycznie ktoś użył tego jako chwyt marketingowy do swojej "sekretnej" gierki. Nie o to mi chodziło, ale cóż...

    OdpowiedzUsuń