sobota, 26 listopada 2011

Antyżebractwo


Lublin, miasto znane z olbrzymiej tolerancji i z propagującego ją grona Prapolaków, organizuje towarzystwo, które — jak donosi GW — zajmie się problematyką oczyszczania ulic.

Ponieważ sąd właśnie zalegalizował kilka prapolackich logotypów, wśrod nich np. krzyż celtycki — ulubiony symbol białych zecerów
i drukarskich paserów, będziemy z uwagą śledzić rozwój legalnych inicjatyw, sponsorowanych przez powyższą symbolikę.

5 komentarze:

  1. Antyżebractwo - będą stać na ulicy i rozdawać kasę a ludzie będą od nich brali co łaska?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwi motywacja członków rzeczonego towarszystwa, jako że nie mogli oni być inspirowani lekturą art. 58 kw, wieszczącego iż, (§ 1) kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, żebrze w miejscu publicznym, podlega karze [...], (§ 2) Kto żebrze w miejscu publicznym w sposób natarczywy lub oszukańczy, podlega karze [...].

    Jednostronny transfer pieniężny zwany antyżebractwem jest typowym wynalazkiem współczesności, egzemplifikowanym dzisiaj przez ujemne stopy procentowe, politykę fisklaną opartą na generowaniu deficytów, czy też przez wzrost bazy monetarnej o środki zabezpieczone wątpliwej jakości aktywami. Osobliwe to zjawisko najpewniej nie było znane w czasach lubelskiego Towarzystwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ukłony dla Marcina za tradycyjną innowacyjność, a dla Dżenezisa za zwyczajową wykładnię!

    Podejrzewam, iż w czasach lubelsko-towarzyskich za to b. dobrze było znane zjawisko podqurwienia i zniecierpliwienia, wynikające z długiego okresu mody na miłosierdzie — na różne filantropie, schroniska i kuchnie dla ubogich serwujące wódę. Kongresówka wygenerowała w ten sposób armię zawodowych żebraków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Astrowiktorze, owa filantropia była wynikiem instytucjonalnych braków dyktowanych dyktatem zaborów. Nie funkcjonowała strona mpips.gov.pl, a na barki literatów spadły obowiązki, o których piszą na men.gov.pl. Na wsi (ulubione miejsce bytności mieszkańców królestwa polskiego) w oczy zaglądał g ł ó d (ziemi) i p r z e l u d n i e n i e. Garb sztywnej podaży pieniądza powodowany standardem waluty złotej nie pozwalał na masową produkcję biletu płatniczego NBP, cieszącego się wielką estymą u współczesnych. Emisja obligacji skarbu państwa była utrudniona - domenę mf.gov.pl kupili jacyś ludzie z Peterburga. Urzędy nie zatrudniały tak licznie, ulg podatkowych na inwalidów i internet nie było. System ten uproszczony brakiem rodzimej literatury specjalistycznej (ustaw, kodeksów, Nad Niemnem i Lalka, choć wybitne, nie mogły pełnić tej roli) był prosty i miał wiele wad.

    Astrowiktorze, faktem była pauperyzacja (bezwzględna) posiadaczy posiadających jedynie drobne aktywa typu ręce do pracy, nieliczne zwierzęta, czy ogródek zamiast pola.

    Zaletą były systemowe przywileje dla posiadających aktywa pieniężne. Mógli oni sami (bez państwa) prowadzić ww. polityki (społeczną, edukacyjną, ekspansywną fiskalną) po znacznie niższych kosztach administracyjnych i transakcyjnych. Więc stąd owe miłosierdzie, stąd też Potop i Faraon, stąd też nadpodaż spirytualiów.

    Zatrzymajmy się przy ostatnim. Innowacyjna technologia nabyta ze Wschodu już w XVIII w., pozwalająca na produkcję spirytualiów z czegokolwiek, przynosiła dodatnią realną stopę zwrotu, zapewniała zlecenia producentom rolnym i tani, wydajny produkt konsumentom. Powodowała też zwiększenie szybkości obiegu pieniądza, co ważne w przypadku braku inflacyjnych stymulantów koniunktury. Nic więc dziwnego, że stała się jej automatycznym stabilizatorem, niosąc pozytywne efekty zewnętrzne przy minimalnym koszcie. Dodatkowo produkcja miała szeroki target i jej część lokowana była w segmentach rynku, gdzie większość produkcji globalnej była niekonkurencyjna.

    Podobne mechanizmy, choć na wiele mniejszą skalę i nie tak oczywiste poprzez rozliczne komplikacje (np. wspólna polityka rolna), możemy zaobserwować dzisiaj - "pij mleko będziesz..", czy mleko w szkołach. W dywagację o wyższości szklanki wódki nad kubkiem mleka nie wchodzę, dziękując Redakcji za i tak już wielką wyrozumiałość względem ekscesywnego zajmowania łamów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oniemiała redakcja bije pokłony za tak obfite, pełne rozumu spojrzenie!

    Oczywiście, nie zaprzeczamy ubóstwa, wódki i rąk zaborczymi kajdanami skrępowanych (wtedy), ale wniosek pozostaje ten sam: współczesne żebraki, filantropię i serca dawców traktują jako oczywisty pewnik rozwoju kariery. I jest to duże pójście na łatwiznę. Obu stron zresztą. Plus — dobre serce można chyba odliczyć w picie, wrzucić w koszty itede.

    Tak, czy siak, redaktorki wszystkich szanują i dobrze im życzą.

    OdpowiedzUsuń