Spieszymy się z donosem mikro-lokalnym na temat złego, podstępnego krawężnika przed hotelem Ibis na róg Solidarności/Okopowej! Spowodowało nas do tego doniesienie do TVN o podobnym dramacie.
Tam był kiedyś szeroki, zwykły chodnik. Od kiedy pojawiło się hotel z pofał-
dowanem tynkiem poświetlonem od dołu, to dla piechotnych zostawiono pół metra (rycina: na lewo od zapory przeciwczołgowej). W trakcie mijanki, ludzie musza się teraz o siebie ocierać lub wchodzić w kupy. Nie musimy chyba podkreślać, że taka sytuacja jest bardzo niehigieniczna i konflikto-
genna.
dowanem tynkiem poświetlonem od dołu, to dla piechotnych zostawiono pół metra (rycina: na lewo od zapory przeciwczołgowej). W trakcie mijanki, ludzie musza się teraz o siebie ocierać lub wchodzić w kupy. Nie musimy chyba podkreślać, że taka sytuacja jest bardzo niehigieniczna i konflikto-
genna.
O wiele gorzej mają jednak piesi na rowerach! Mogą co prawda przejechać się szeroką aleją pomiędzy ibisową ścianą a chodniczkiem, ale chcąc wrócić znowu na chodnik muszą się prześlizgnąć przez wąska bramkę (widoczną na rycinie powyżej). Innego wyjścia nie ma, bo aleja ma długość hotelu, a od chodniczka odgradza ją wysoki płot zbudowany z krawężnika (ta biała linia).
No i właśnie o ten płotek się tutaj rozchodzi.
Ma na sumieniu wiele ofiar i uszkodzeń. Ślady zakrzepłej krwi i szczątki padłych rowerów to stały obrazek tego miejsca.
No bo właściwie po co jest ten krawęznik? W dodatku nie taki zwykły, lecz perfidny — o dwukrawędziowym licu i pomalowany na biało! On się wizu-
alnie podczepia pod zwykłą linię płaską — taką namalowaną! Jesli się tam-
tędy jeździ przy nieświetle słońca, szarówkami, zmierzchaniem, to tragedia murowana! W ogóle nie widać, że tragedia wystaje 10 cm nad poziom drogi!
alnie podczepia pod zwykłą linię płaską — taką namalowaną! Jesli się tam-
tędy jeździ przy nieświetle słońca, szarówkami, zmierzchaniem, to tragedia murowana! W ogóle nie widać, że tragedia wystaje 10 cm nad poziom drogi!
Przestrzegamy przed hotelem Ibis. Już chyba lepiej wpakować się na ulicę pomiędzy wiecznie żądnych rowerowej krwi kierowców, niż za każdym razem padać plackiem na beton ku uciesze przechodniów i hotelowej obsługi.
.
Ale to i tak nic w zestawieniu z drzewem śmierci na Słomińskiego przy Kłopot.
Tam to już regularna mielonka! Bardzo, ale to BARDZO kłopotliwe miejsce dla przechodniów rowerowych! Dwa lata temu, tylko jedna gałązka tego drzewa wyrwała dziesiątki policzków, gałek ocznych i rowerowych skalpów. Potem, ktoś tą gałąź wreszcie odpiłował, ale i tak drzewo nie straciło nic na swojej popularności (co doskonale widać na ostatniej rycinie).
No co ty, to świetne miejsce na uprawianie froteryzmu!
OdpowiedzUsuńCo prawda jako rowerzysta zaliczyłam właśnie ową bramkę, co skończyło sie niezbyt przyjemnie i umocniło mnie w przekonaniu, że wolę samochód, ale cóż dobry froteryzm nie jest zły!
Wszystko co dobre jest dobre, ale froteryzm może być uznany za odmianę terroryzmu. A wtedy: Froterroryzujesz Świerczewskiego, a budzisz się w Guantanamo lub Klewkach.
UsuńI dlatego trzeba najpierw odpowiednio ocenić ryzyko!
UsuńZ drugiej strony lepszy ten gupisupek niż gupieauto, które lubi sobie stanąć i zająć całą ścieżkę.
OdpowiedzUsuńAuta są sporadyczne. Tylko media rozpuszczają paszczę, jak im doniosą, że który źle stanął i robi się afera. To tylko podkręca i tak już duże napięcie na linii: ludzie na rowerze vs. ludzie zmotoryzowani.
UsuńAle mnie się głównie rozchodzilo o ten niewidzialny krawężnik (jak łatwo się domyślić nie bez powodu). I nawet nie chodzi o niespodziewane fikołki, ale o to, że rowerzysta nawet nie może się tam normalnie rozpędzić.
Tak do setki to jeszcze spoko, ale powyżej to już krawężnik.
Skoro już jesteśmy przy słupkach, to pozwolę sobie tematycznie sięgnąć bruku. Była tu kiedyś na blogu saga o wolskim półbruczku, może więc wiadomo Wam coś o bruku żelaznym (który podobno pięknie lśnił nocami)?
OdpowiedzUsuńsą to obrazki z cyklu pt. jak stałem się malkontentem. ZDM (chodniki to też ich władztwo) - mistrzowie improwizacji, dymu i kadzideł. Ich gorliwi wyznawcy - funkcjonariusze organu państwowego ds. porządku i bezpieczeństwa publicznego zwani potocznie pałami, ewentualnie psami, lub sukami, też popadają w konflikty z RATIO.
UsuńKiedyś pod groźbą implementacji jakiegoś przepisu (pewno artykułu z ustawki zwanej "kodeksem drogowym") odesłali mnie z ul. Banacha na chodnik, który cudownie, po namazaniu na nim jakichś znaków, stał się drogą rowerową.
A pogoda w naszym kraju jest taka, że popijam krajowe wino gronowe i jeżdżę rowerem w styczniu.
Możemy mieć rowerowy beneluks. Są też inne uwarunkowania - kurs złotego i implikowana przezeń cena paliw (polecam lekturę wigilijnego Dz.U. 2011 nr 291 poz. 1707 o zmianie niektórych ustaw w zw. z realizacją ustawy budżetowej). Lecz w dłuższym terminie nie będziemy go mieli - betonowe słupki w przestrzeni publicznej i na szczeblu decyzyjnym.
Ale byłeś odesłany jako bezbronny pieszy, pieszy uzbrojony w rower, czy morderczy kierowca? (bo nie sprecyzowałeś)
UsuńTeż myślę, że kwestie paliwowe i ciśnienie cieśniny Ormuz może spowodować rozpętanie Beneluxusa. Ciekawe, w ktorą stronę będą wtedy wysyłać flegmę zdemotoryzowani, zawsze agresywni na rowery kierowcy?
BTW, taki jeden wyskoczył na mnie z siekierą (toporem wlaściwie) w wigilijny poranek na ulicy Sokołowskiej. Śmiechu było co nie miara, ale gdybym się wtedy nie uchylił, to mógłby mi porysować lakier na rowerowej masce, a nawet rozpłatać biochemiczną neurocentralę sterującą.
------
Szanowny Czasie Przeszły: ja na ten przykład coś wiem, ale powiem jak sprecyzujesz o co konkretnie Ci chodzi. W każdym razie, na Woli go raczej nie było.
Jako rowerzysta, uczestnik ruchu drogowego, użytkownik drogi publicznej. Owi funkcjonariusze uprawiali specyficzną dialektykę stwierdzając apriorycznie istnienie na chodniku drogi dla rowerów, którą nazywali "ścieżką rowerową". Przyczynkiem do tych ontologicznych wygibasów były namazane białą farbą linie przypominające, przy dużej dozie dobrej woli, rowery. Lecz stróże porządku i sprawiedliwości nie powinni się dawać zwodzić tego typu artefaktom.
UsuńA w pogodzie, od czasu kiedy opublikowałem na Szacownych Łamach ostatni wpis, dużo się zmieniło:/ Nici z --luksu.
Niech Szanowna Redakcja zachowa uwagę! Na rowerze zasada ograniczonego zaufania jest naczelną zasadą - zawsze (wszędzie) spodziewać się siekiery i agresji. Neurocentrala winna pełnić swoje funkcje z najwyższą starannością i na najwyższych, ponadnormatywnych obrotach. Chwilowe zmniejszenie częstotliwości przetwarzania faktów na rondzie Zesłańców Syberyjskich skutkowało kilkoma oznakami zdarzeń kinetycznych na ciele i ubraniu wierzchnim.
To wiemy dobrze i nie skutkowaliśmy (do 24.12.2011 godz. 5.45) żadną niespodziewaną kinezą. Z kierowcami też układało się wyśmienicie — ot, parę niegroźnych faków na palcu jednej ręki..
UsuńAle to przytoczone, to już było absolutnie poza jurysdykcją redakcyjnych neuronów. Po prostu kierujący pojazdem uznal, że dostojne przejeżdżanie po pasach na zielonym świetle, w dodatku ze szlugiem, w dodatku o poranku ciemnym, jest karygodnem naruszeniem Kodeksu i że należy nam się za to siekiera.
Morał nie wypłynął żaden. Nie będziemy przecież obciążać dodatkowo roweru jakąś bronią odwetową. Nie przestaniemy też palić, czy ignorować zielone światło.
Z właściwą sobie flegmą pozwolę sobie uszczegółowić pytanie dotyczące bruku żelaznego - czy gdzieś się ostał?
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy się ostał. Wiem tylko, gdzie był pod koniec XIX w.
UsuńA ostał się? ;-)
Senatorska, Wierzbowa, pl. Teatralny, Czysta - tam był, ale gdzie jest? Taki chwalony i nad asfalt przedkładany i śladu nie ma?
OdpowiedzUsuńKoszta? Wojny + huta? Złomiarze? Niemiłosierny hałas? Piorunolubność?
UsuńMoże, gdzieś się uchował, przykryty asfaltem.. Trzeba by się przelecieć z wykrywką po ulicach (lub bacznie obserwować błyskawice).