środa, 18 stycznia 2012

Za Olzą leje

W bydgoskim cyklu "Od morza do morza", po skromnym występie wroga wewnętrznego przenosimy audycję na południe, gdzie jeszcze większy policzek i hańba piecze od zewnątrz.

Włala! Już cwałuje/szarżuje prasowka-tytułówka:




Jak widać na powyższym wykończeniu pędzlem, jakoś poradziliśmy sobie
z barbarzyńską Bohemią;  skorzystaliśmy z nawiniętej się szansy monachijskiej, którą Kurier z Bydgoszczy przedstawiał z należytym szacunkiem i powściągliwościa:


Dzięki tym drobnym przetasowaniom granic, wszystko mogło zawrócić
do właściwych dobrosąsiedzkich proporcji i skupić na współzawodnictwie
w łuskaniu wroga wewnętrznego.


Jak wiadomo, i tak wygrali Niemcy, pozostawiając po sobie Nowy Ład, nigdy więcej wojny i polskie obozy koncentracyjne.


8 komentarze:

  1. Czesi się zrewanżowali i ich zemsta była okrutna - w Polsce do dziś nie ma oficjalnej dystrybucji płyt Supraphonu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo Karel jest jednak Bogiem, jakby nie patrząc.

    Czesi się odwineli już rok później i jako tzw. Protektorat znowu zajęli Zaolzie (ale to już były trochę inne realia i z pewnością zrobili to niechcący). Nawet Słowacy chcieli wtedy coś sobie skorzystać i najechali Zakopane.
    6 lat później wszystkich zajechał Stalin i zrobił po swojemu — przyklepał Czechom Zaolzie, a nam wrzucił Kotlinę Kłodzką (przez co o mało się nie wybuchła wojenka polsko-czechosłowacka).

    Potem, my się niechcący odwinęliśmy w '68-ym.
    Teraz jest wciąż bezgraniczny Szengen. Nic nie iskrzy, wszyscy konsumują.

    Generalnie, wyszliśmy na tym in minus. Oprócz Suprafona i Zaolzia, pojawił się też problem nieodwzajemnionej miłości Czechów.

    OdpowiedzUsuń
  3. nawet nie tylko Kotlinę, ale i całą Ziemię. o wojence nie słyszałem, ciekawe. co słyszałem, to że były targi cały ŚC za ZK.
    atoli każden Chuty woli, niż kopalnię czaszek.

    ale, ale, kto tu kocha Czechów?! i za co?

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja kocham. Np. za urodę ich czeskich czaszek w kopalni, za Czeszkę Bohdana, za hutę "Czechy" p. Horodliczki, za wkład rodziny Hoserów w rozwój polskiego ogrodnictwa, za filmy Menzla i wiele, wiele innych doniosłości.
    No, ale ja nie jestem miarodoajny, bo kocham wszystkich.

    O tej przedziwnej, potencjalnej wojnie polsko-czeskiej w 1945 roku jest trochę w sieci. Nawet się wzajemnie okładaliśmy ołowiem przez jakąś chwilę, a Czesi wpadli z kurtuazyjną wizyta do Kłodzka pociągiem pancernym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też kocham. Za ser panierowany z frytkami i sosem tatarskim, za ładne domy, za śliczne miasta, za różne gatunki dobrych piw, za Lentilky, za czekolady Orion, za produkcję płyt pop w latach osiemdziesiątych, za zespół Kabat, za dużą ilość pojazdów szynowych, za Krecika, Rumcajsa, Hankę, Cypiska, Żwirka, Muchomorka, Makową Panienkę, Pata i Mata (Sąsiadów), Daszeńkę, za komedie, za to że Ceska Televize w kooperacji z Supraphonem wydaje DVD czeskich gwiazd okresu socjalizmu (u nas nie do pomyślenia), za svickova na smetanie, za Antonina Dvoraka (szczególnie za "Rusałkę"), za Bedricha Smetanę, za melodyjną mowę i za wiele jeszcze innych rzeczy, których nie da się ot tak wymienić i zwerbalizować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy Kafka się zalicza do Czechów (tak wiem, że Czesi go zaliczają, ale Niemcy, Austriacy i Żydzi też widzą w nim swego krajana), ale - powiedzmy ogólnie - dawne AustroWęgry to teren moich baaardzo dalekich przodków, więc oczywiście sentyment mam i jeździć i zwiedzać lubię. Aha - i czeskie divki też lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lepsze to, niż dowcipy o Belgach ;-)

    Jeszcze można wymienić praskiego Golema, ciapkowatego robota i czeski przemysł przeciwgazowy.

    OdpowiedzUsuń