Sto drzew na stulecie Woli.
Wczoraj, jako pierwsze padły na metę nieomal stuletnie topole przy niemal osiedlu Citylink, róg Skierniewicka/Wolska.
Zniknięcie drzew ma zapewne związek z fetorem franaszkowego benzena
z Fotona Ronsona. Dzięki przerzedzeniu powstał korytarz, którym fetor sfrunie fantastycznym cugiem o wiele szybciej, niż w stosowanej dotychczas metodzie spławnej, czyli kanałami do Wisły i na Żolibórz.
Poza tym na Woli gniazduje się za dużo ptactwa. Ptaki puszczają swobodne kupy i się wrzeszczą. No a wiosną to już w ogóle.
Spoko, pierdykną potem kolorowe donice z tujkami i będzie estetycznie jak w Białej Rawskiej.
OdpowiedzUsuńTuje wsadzili w środku pomniku Nissanu Odyseju na Górczewskiej. Tuj magazyny świecą obecnie pustką.
OdpowiedzUsuńtrudno dogodzić Polakom. rosną drzewa - niedobrze lub dobrze. nie ma ich - źle albo w porządku.
OdpowiedzUsuńA najgorsze są te drzewa, które robią hałasy i kupy lub na odwrót.
OdpowiedzUsuńRozumiem że alternatywy są tylko dwie: albo jest pustynia i nie ma drzew wcale, albo jedno drzewo przypada na metr kwadratowy.
UsuńNa Woli i tak żadne drzewo się nie uchowa, bo tubylcy muszą czymś ogrzewać ziemianki.
Usuńtak było w dawnych wiekach - drzewa nie występowały. świadczą o tym pożółkłe fotografie.
Usuń