Owocowo-kwiecisty pochód braci rozpoczyna się w styczniu 1846 roku
w ogrodzie Saskim i poprzez ogrody Śródmieścia, Woli i Ochoty zatrzymuje się w 1897 r. szkółką drzew w Żbikowie.
Raport z przebiegu zdamy w kolejnych audycjach, teraz zatrzymamy się tylko na odcinku Wolskim. Firma braci Hoser wyrosła tutaj dwa ogrody:
w 1859 r. na Żytniej oraz w 1879 na Wolskiej.
Po pierwszym ogrodzie nie został żaden ślad. Obecnie rosną tam tylko bloki, upadek i ul. Gibalskiego.
Ogrodu ogrom w jego najlepszych
latach można podziwić na załączonych mapach >
latach można podziwić na załączonych mapach >
Ogród na Wolskiej przetrwał. Miał podwójny adres: Wolska 31 i Młynarska 4; był dwukrotnie mniejszy od tego na Żytniej. Hoserowie wzrastali głównie sadzonki drzew owocowych, kwiatków kolorowych, krzewy
i ozdobniki.
< Wolska 31 na planie hip. + w 1945 r. + współcześnie
W 1897 r. brat nr 1 – Piotr Hoser – zasadził tam dom, a na przełomie wieków bracia zrodzili z wolskiej ziemi sensacyjną roślinę: goździka pierzastego o barwie czerwonej! I nazwali go "Cud wolski". Niestety nie dysponujemy żadnym nagraniem z tego cuda, lecz wg. relacji świadków posiadał "piękne żywo-karmazynowe kwiaty", jak również "… po otrzymaniu wiadomości
o istnieniu tegoż goździka wiele pierwszorzędnych zakładów ogrodniczych niemieckich, a nawet i zna-
ny botanik Max Leichtlin ze Stuttgartu zwrócili się
o jego odstąpienie".
Mniej więcej w tym samym okresie kawałek ogrodu wywłaszczyła remiza tramwajowa. Po wojnie nr 2 połaszczyła się jeszcze bardziej i był to już fragment duży (połowa). Zieleń przetrwała się dzięki bosej obecności Sióstr Karmelitanek i użyteczności lokalnej kwiaciarni.
Od 1941 r. siostry mieszczą się po sąsiedzku
– w pałacyku "właścicieli Woli" Biernackich –
i pielęgnują kawałek ogrodu od strony tramwajów.
Kwiaciarnia jeszcze 2 lata temu funkcjonowała
w zabytkowej kordegardzie przy wejściu do ogrodu (dawnej stróżówce) i jej zapleczem użytkowym była część ogrodu od strony ul. Wolskiej.
> Dom Hosera na Wolskiej mógł powstać wg. planu Czesława Domaniewskiego, projektanta domu i posiadłości Hoserów w Żbikowie (1897) lub Pawła nr 2 Hosera – syna Piotra nr 1, architekta (m.in. kamienicy Hoserów w al. Jerozolimskich).
Zdjęcie z początku sierpnia 1944. Kilka dni później Niemcy zamordowali tam Henryka i Janusza Hoserów – dziadka
i ojca abp. Henryka Hosera.
Cztery lata temu rodzina Hoserów odzyskała teren po ogrodzie przodków. Błyskawicznie następuje tam deweloper Dolcan i jego 15-kondygnacyjny zamiar biurowy. Zlikwidowano kwiaciarnię, teren zdziczał. W międzyczasie siostry, niezadowolone z perspektywy biurowca za miedzą, wymodliły Dolcana na skraj bankructwa i oddalenie grozy biuroplanu.
Fani biurowców mogą się zadowolić Pedetem (stojącym
vis a vis od 1956 r.; obecnie zatytułowanym "Wola Plaza") >
vis a vis od 1956 r.; obecnie zatytułowanym "Wola Plaza") >
Teraz ogród stoi otworem w płocie dla gości i ludności. Wiosną zachwycał florystyczną anarchią i wonnym rozbujaniem. Jak co roku odrodziły się biało-fioletowe bzy, których zapach pozostał niezmienny od ponad stu lat, a pamiętają go nawet najstarsze wspomnienia na łamach "Stolicy". Jak zawsze kwitły wielobarwne tulipany, mlecz był najokazalszy, a trawa tak samo zielona.
Czerwcem weszły do ogrodu pierwsze pożary. Koniec wiosny ogłosił Zarząd Oczyszczania Bezdomności z kosiarką.
Wolskim międzylistowiem hula zło. Żaden cud już się tutaj nie zakwitnie.
co za obfita praca!
OdpowiedzUsuńbardzo przybliża zagadnienie, którego nie ma.
a szkoda, można by tak park historycznie publiczny tam mieć. co za wstyd przed Obamą!
nowy biurowy jawi się nie najgorzej, ale gdy pomyśleć o geniuszu loci, to płacz jeno wzbiera.
gdzie sens, gdzie kontekst, gdzie skala?
nie można by zabudowy dostosowanej skalą (do pałacyku) na obrzeżu, a - użyteczną od smrodu Wolskiej i północy, mieszkalną (z widokiem na tramwaje i bose siostry) wzdłuż boku - z rzeczonym skwerem we środku? gdzie są urbaniści? czy trzeba ich znowu uczyć korespondencyjnie? i gdzie ojcowie miasta? naszego miasta...
Siostry nie chciały, żeby ktoś nad nimi biurował i toczył widoki. Jedynie budynek parterowy (na wysokość granicznego muru) byłby akceptowany. Optymalny byłby schron, garaż lub zejście do piekła. Ale oczywiście masz rację – najlepiej, gdyby u góry została historyczno-publiczna przyroda. Czyli idea sprzeczna z zawodem pt. urbanista.
OdpowiedzUsuńZ gruntu.