Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anioł. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anioł. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 września 2013

Z życia redakcji

Do kompletu wyświetlimy sylwetkę kolejnego członka, jednego z bohaterów spisku 29 lipca.
Niestety, rycina uchwyciła go w złożonej chwili.

Doszła do nas również korespondencja, żaląca komplikację, obce języki
i brak Smoka. Obiecujemy, że zrobimy wszystko, aby owijać wprost i bez bawełny. Za chwilę odbędzie się kolegium członków w tej materii.
Stejbaj!

Sprawy

Naturalnie, nie zapominamy o słitaśnych sprawach. Już niedługie sekundy dzielą nas od radosnych zakulisów, od wyczerpującego kardio i wnikliwej ekshibicji! Od parady słonecznych atrybutów okraszonych szczyptą słodu!
Od szczęśliwego biegu zdarzeń.

Od początku.
Aż do błogiego finału.*

Wszystko to będzie, jak się krzeplina wyklaruje. Stej tjun!

* w sokowirówce.

piątek, 30 sierpnia 2013

Budka się zamyka





Mamy jednak nieprzeciętnie pogodne wiadomości, które odetną fatum
i tchną otucha wszystkim zaprzepadłym nadziejom!

Tak, to prawda! Tu chodzi, że nigdy nie należy rezygnować, krępować
i spadać walkowerem, szczególnie, gdy chodzi o naprawdę!
(o Polskę także)

Wszystko kiedyś doniesiemy po niedzieli, gdy okrzepną emocje, stejtjun!

wtorek, 27 sierpnia 2013

Ultima Thuma


Gdyby Aniołkowi kiedykolwiek przestało już odpierdalać, to dajemy jej na to 3 dni, palec pod budkę, czas start! Przyjmiemy ją z wesoło stężonymi ramionami, w atmosferze "Polacy nic się nie stało".
Portugalię zbombardujemy i tak, ale likwidację Poznania możemy jeszcze zawahać.

Niniejszym rozpoczynamy nasz kolejny skandalizujący cykl.
Będzie relacjonował o mimo wszystkim. Stej tjun!

wtorek, 20 sierpnia 2013

Pożegnanie Fundamenty


29 lipca dotarła do redakcji przykra wiadomość, iż opuszcza ją nasza wieloletnia i najcenniejsza współpracownica.

Aniołek (l. 35) przybył z Poznania. Był fundamentalną żarówką, motorem
i morowym dechem. Jaśniał, inspirował, wzmacniał i piękniał.
Czas pędzony pomiędzy numerami 7 i 13 upłynniał byczym magnetyzmem oraz najwyższej jakości sportem.

Pozostawił po sobie umiejętnie gorejące zgliszcza. Niebanalnie wyniuchał papiera i poleciał zbijać kapitał z jubilerczykiem, doktorem-dyrektorem od indeksa Forexa; "bardzo wartościowym człowiekiem" (nip: 521-32-94-962).
Takie czasy, panie.. — Kryzys!

Będziemy życzliwie odwracać wzrok i nie cierpieć Aniołkowi w dalszą
brylantynową drogę. Kongresowa dusza nie sprostała wielkopolskiej buchalterii.
Redakcja już zawsze nie będzie taksama, ale było warto.

Lub nie.

niedziela, 18 września 2011

Strzeż się pociągu! > Mszczonowska 11


Kolejna znikawa. Kolej ją przyczyniła, bo rejon odolański, ściśle kolejowy.
To był poczciwy domek, wszyscy go lubili. Przez ostatnie 300 lat mieszkał
w domku pan Tomek, którego lubiły koty.
Najpierw, 2 lata temu, zniknął pan Tomek, na wiosnę opustoszały koty, zaś teraz odszedł domek. 
W jego miejsce zbudowano ekologiczny parking. Obok, kolej remontuje styropianem dyspozytornię.


A ponieważ dzisiaj jest dzień publicznego transportowca, detepowca
i innych zecerów (tzw. DTP), wszystkim lotnym kolejarzom życzymy zdrowia, pomyślności itede itepe i wsadźcie se te pe w de.

Co wam zrządziła ta chałupka? Przecież dworca na Euro tam nie zbudujecie, skoro jedyne na co was było stać to wymienić żarówki na Centralnym, odkurzyć Wschodnią i wykopsać Muzeum Kolejnictwa.
Na Mszczonowskiej byliście hojraki, bo to koniec świata i niewiele ludzi tam się zapuszcza. To nie parowozownia na Pradze i można było usunąc adres cichaczem.


 Garść HISTORII po oczach: 
Raczej garstka, bo wiemy jedynie, że ów domek zbudowano między 1900 a 1902 r. i był budką dla dróżnika Drogi Żelaznej Warszawsko-Kaliskiej (po staremu: koszarka toromistrza DŻWK, po staremu z ruskim akcentem: железнодорожная казарма Варшавско-Калишской железной дороги), Dróżnik nie tylko z niej dróżował, ale też w niej mieszkał.

Co ciekawe, budynek był od 2009 w koncerwanckiej ewidencji. Taki wpis niczego nie załatwia i co z tego wynikło: widać.

XXX

Teraz nadjedzie przysłowiowa garść przeźroczy na pamiątkę.
V-u-a-l-a!


2 ostatnie slajdy pokazują ekskluzywny basen znajdujący się w koszarkowej piwnicy, gdzie redakcja często przychodziła się pływać.


Tajemnicze symbole wydrapane w cegle. Taki znak można też czasem zobaczyć na innych carskich budynkach. To pewnie coś bizantyjsko-religijnego, chociaż najbardziej nam się to kojarzy z flagą Gruzji.

Kończymy jednak gorącym akcentem, czyli Aniołek na najdłuższej w Europie kolejowej skuśce łączacej 2 części Mszczonowskiej — ten przed torami (fajniejszy) i ten za (na Ochocie).

i tak przy okazji

poniedziałek, 20 września 2010

35. gtwb (o lubieniu)

Co lubię w moim mieście? Zależy, w którym moim? - w tym, w którym mieszkam, czy w tym, które lubię.
Bo w tym, w którym mieszkam lubię gołębie.
Od pewnego czasu przeprowadzam nad nimi drobiazgowe eksperymenty parapetowe.



I jeszcze paru bonusowych gołębi uchwyconych w trakcie ostatnich obserwacji.


Nalot na parapet po dawkę "szczęśliwej papugi" (hapipapugi, jak mówi Aniołek; 1,30 zł w Tesco), potrawy zdecydowanie preferowanej przez obiekty poddawane eksperymentom.

W trakcie konsumpcji. (Proszę zwrócić uwagę na obiekt w dalszym planie, wycofanym na z góry upatrzone pozycje).

To parapetowy gangsta, skrajnie nietolerancyjny wobec współkonsumentów. 
Niestety, nie mogę sobie teraz przypomnieć jego ksywki (ma ją wytatuowaną na karku).

Jeden z obiektów sugeruje, że już nadszedł czas na eksperymenty, bo inaczej zaraz padnie z niedożywienia. Na szczęście, szyba w gabinecie doświadczalnym zazwyczaj jest na tyle brudna, iż mogę udawać, że nie zauważyłem tego typu sugestii.

Rudolf. Podwórkowy odmieniec (w tym roku pojawiło się zadziwiająco dużo rudawej młodzieży)

Batman.


niedziela, 15 sierpnia 2010

Nocna krzyżówka

Parę świeżutkich migaczy z sobotniej upalnej nocy na wybiegu.



Dużą zmianą w stosunku do wizji lokalnej sprzed dwóch tygodni jest ogrodzenie ulicy prowizorycznym płotem (wkrótce pojawi się solidny mur, kopia tego ze Strefy Gazy)
i pojawienie się na deptaku po stronie krzyżochroniarzy nieprawdopodobnej wprost ilości ekstremalnie ozdobnych dziewcząt. Przechadzały się w te i nazat na kilkumetrowych nogach rozsyłając czar oczkami i ząbkami.

Niestety nie byłem w stanie tego spaparazzić, bo Aniołek użyczający mi głowy w charakterze statywu  kategorycznie odmówił współpracy.


Niewątpliwie od kiedy nastał czas krzyża, ruch turystyczny na Trakcie Królewskim osiąga maksymalne słupki. Wreszcie życie nocne stolicy przestało przypominać życie nocne w Koluszkach i zdecydowanie wkroczyło do Unii. Oprócz bezdyskusyjnych zalet komercyjnych jest nadzieja,
że odwieczny polski symbol nadziei i zmartwychwstania wywietrzy ze zlaicyzowanej Europy lewacką stęchliznę, że zarazek wiary rozniesiony przez zagranicznych turystów odmieni oblicze kontynentu i który, jako i przed wiekami, stanie się oazą szczerego, uśmiechnietego na biało człowieka!



środa, 10 marca 2010

Początek

Miałem dość głęboką awarię siebie ostatnio + czeka mnie jeszcze cumowanie w szpitalu. Za dużo pomysłów się ostatnio ze mnie wylewało, w maleńkości słuchałem zbyt ponurej muzyki, przegrzałem się to teraz mam za swoje ;)
Musiałem sprzedać kolekcję starych, pięknych rzeczy ulubionych, popsuła mi się karta w aparacie, nie mogę jej zareklamować, bo tylko tego jedynego paragonu nie mogę znaleźć (z doświadczenia, iż wszystko teraz się psuje, szczególnie zaraz po zakupie, zacząłem zbierać wszystkie możliwe kwitki). Zrobiłem kopię karty z plasteliny, ale nie chce działać. Rozwaliła mi się czołówka niby-dobrej-firmy, nie mogę jej zareklamować, bo kupiłem ją w niby-dobrym-sklepie, który niedawno się zwinął.
Ruda kobieta w klaustrofobicznym sklepiku tytoniowym na Solidarności, w którym kupuję bibułki jest tak agresywna, aż strach tam w ogóle chodzić..
Piękna Weronika, moja przeulubiona fryzjerka, zamknęła zakład na Płockiej i odeszła w Marszałkowskie.
Zniknął nawet warzywniak na dole (ale nikt nie dawał mu dużej szansy na przetrwanie).
Pracy nie ma. Rachunki rosną.
Pickelhauby już nie ma. Jest Aniołek.



To tyle tych osobistych lamentów, ale jestem lekko przedenerwowany tym wszystkim.. Poza tym będę musiał kupić piżamę i kapciuchy (a oba te elementy garderoby są wyjątkowo niefajne :)...

A propos laczków i lekkiej czkawki po ofiarach morderców w plenerze przestrzennym...


A to taki subtelnie podsumowujący to wszystko akcent, fascynujący mnie z resztą od pewnego czasu (o czym wspominałem np. tutaj ). Pewnie któregoś dnia te plakaty będą miały swoją fascynującą i boki zrywać puentę, ale ja ze swoją kartą SD z plasteliny tego już nie utrwalę.

wtorek, 12 stycznia 2010

Tanie na Górczewskiej



środa, 2 grudnia 2009

Dziewczyna z grzybem

Jak nazwa wskazuje boczniaki rosną najczęściej na bocznicy.
Dzisiejszy spacer po nasypie obwodowym wśród dzikich torowisk i boczniaków znalezienie. Warszawskie kolejowe powietrze im najwyraźniej służy, bo duże (ponad 30 cm) i dużo (kilka kilo).

Niedawno skonsumowanie. Obecnie trawienie i nasłuchiwanie wszelkich podejrzanych szmerów z brzuszków wnętrza.
Oby ta kolacja nie skończyła się kolejną tragedią na torach!


Czy wiesz, że..?
Czy wiesz, że dzisiejsze boczniaki są drugimi w świecie boczniakami rosnącymi najbliżej Pe-Ka-i-eN? Pierwsze miejsce należy do grzybów rosnących na starym, nieistniejącym już niestety od dwóch lat drzewie, przed komendą policji na Karolkowej.
Również zostały skonsumowane.