Tym razem szopka, popis cynizmu i arogancja na linii deweloper - konserwator - urząd dzielnicy był galaktyczny.
W telegraficznem skrócie, dialog między osobami odpowiedzialnymi w sprawie dekamleryzacji ulicy Dzielnej wyglądał tak:
- W 2006 r. wystąpiliśmy do wojewódzkiego konserwatora zabytków o wpisanie do rejestru fabryki Kamlera. Niestety, nie doczekaliśmy się odpowiedzi - mówi Tomasz Markiewicz, prezes Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy
- Wnioskiem zajmował się poprzedni konserwator, a funkcjonujący wówczas w biurze program nie rejestrował pism wychodzących, trudno więc nam powiedzieć, czy i jaka była decyzja w tej sprawie - tłumaczy Monika Dziekan, rzecznika mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków.
- To konserwator wydaje stosowne decyzje i był na to czas. My nie możemy wchodzić w jego kompetencje, musimy przestrzegać prawa, a w tym wypadku wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Być może na początku lat 90. ktoś nie przemyślał tej polityki. To jest trudna kwestia, ale z drugiej strony muszą powstawać nowe obiekty. Dzielnica musi żyć - wyjaśnia Anna Fiszer-Nowacka z Urzędu Dzielnicy Wola...
/Za artykułem w polskim the Times/
Parafrazując słowa Maximusa Decimusa Meridiusa Russella Crowe - dowódcy wojsk północnych, generała legionów Felixa - ktoś powinien za to ponieść karę, jeśli nie w tym to w następnym życiu.. ;)