17 WRZESIEŃ, piatek. Szósty dzień wyistoczenia.
Lunaparkowcy w głębokiej defensywnie. Demony wolskiej przeszłości panują na lądzie, w powietrzu i na karuzelach. Ci co mieli bawić i chronić — nieumarli, dmuchane istoty i myszka Miki — przechodzą w stronę mroku.
Zza zachodniego widnokręgu nadlatują
coraz to nowe formacje czaszek.
Rozpoczyna się regularne polowanie na ludzi..
Nieuważnych i naiwnych porywają machiny antygrawitacyjne. Niewinne dzieciaczki, uprowadzane wprost ze zjeżdżalni, zmykane są w klatkach.
Wkrótce, na ulicy Wolskiej pojawia się szafota i pracująca pełną parą kuchnia polowa, aby całe zło nie wymarło z głodu.
Jednak najgorsze miało się sprowadzić wraz z nazajutrz..
18 WRZESIEŃ, sobota.
Tego dnia w teatrze działań rozegrała się prawdziwa zgroza! Zmaterializowała się na nim kluczowa figura gabinetu rozszalałego terroru, mistrz pastwienia i dławienia relaksu — na serek nastąpił sam
Czarny Dżentelmen wraz ze swoimi piekielnie kolorowymi sługusami!
_______________________
Kolejna relacja niebawem, więc tjune!
Możemy tylko uchylić rąbka przyszłej spódnicy, iż przedwczoraj padł przełom: z odsieczą nadciągnął Zalewski!
W oczekiwaniu na rychłe potworności proponujemy pokazywarkę demonów.