Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nielubieto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nielubieto. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 11 czerwca 2017

Niemce wracają


Niemcy wracają na Wolę z okazji zwycięskiego murala.
Na kamienicy Płocka 41 właśnie rozpoczęto szczytowanie profilu jednego
z nich. Podobno w finale ma się to skończyć Polakiem z orzełkiem, ale nie dajmy się zamydlić: niemieckie hełmy zasadniczo nosili Niemcy. My je tylko na chwilę pożyczyliśmy.

Właściwie nie wiadomo skąd się wzięła narodowa słabość do stahlhelmu. Przecież powstańcy nosili na głowach co popadnie. Oprócz niemieckich były też polskie hełmy, hełmy strażackie, ruskie, pruskie
i nijakie. Może to dlatego, że kultowy wisus i zabijaka ps."Małypowstaniec" ma taki hełm, a Muzeum Powstania sprzedaje je jako miły upominek? Może dlatego, że obecne hełmy natowskie są żywcem skopiowane z tych niemieckich, NATO jest fajne, wojna jest sexy i wszyscy w niej będziemy Niemcami?


Wolscy cywile, którym ponoć jest poświęcone malowidło na Płockiej, gdy
5 sierpnia szli na rzeź, nie mieli hełmów, nie gdybali o późniejszej ich legendzie, udrapowanej biało-czeroną tasiemką. Większość z nich nawet nie widziała na oczy powstańca. Poznany przez nas kiedyś st. strzelec "Jas[…]a", swój szlak bojowy na Woli skwitował krótko: "spieprzaliśmy jak zające".
Teraz za sprawą Dzielnicową (Centum Kultury plus Burmistrz, plus Młody Autor) gehenna na Woli będzie opisana pod gigantycznym profilem niemieckiego hełmu m-42. Zgrabne scenki z życia rzezi będą spod niego wykwitać niczym bąble tuberkulozy, jak trąd. Radiotelegrafista, sanitariuszki, pan Piecyk, pan z plecakiem, dzieci w paltocikach, dziewczynka z kwiatkiem i kilka trupów… Synteza niewyobrażalnego przypominać się będzie młodym za pomocą komiksową. Inaczej nie zapamiętają.


Płocka 41 jest jednym z dwóch budynków dokumentujących dawny przebieg Płockiej na odcinku Górczewska - Obozowa i które ocalały z rzezi (drugi stoi przy Zawiszy). Kilka numerów dalej, na Płockiej 46, żołnierze w stalowych hełmach wymordowali naszą redakcyjną rodzinę. Sproszkowali ich niewiadomogdzie; może naMoczydle, może "wUrsusie".

Teraz perspektywę Płockiej od południa będzie zamykał Niemiec.


Może gdyby chociaż ten orzełek był namalowany neonem..? gdyby świecił
i wydawał z siebie jakąś fontannę lub skwerek? Może gdyby, jak postulował dzisiejszej nocy anonimowy przechodzień, gdyby ten Niemiec był biało-czerwony?

W ogóle ostatnio włodarze, narodowi aktywiści i akwizytorzy bardzo polubili wzór niemieckiego hełmu. Na przykład akcja pocztowa "Bohateron" vel "Wyślij kartkę do powstańca" była oplakatowana wizerunkiem hełmu en face i niemal identycznym efektem jak w propagandowych plakatach III Rzeszy pana Hohlweina.


Kilka lat temu miało miejsce niesamowite wydarzenie, które przeszło niemal bezszelestnie. Pod pomnikiem rzezi Woli na Lesznie burmistrz miasteczka Westerland na niemieckiej wysypie Sylt przepraszała za czyny innego Niemca – jej poprzednika sprzed 50 lat – burmistrza Reinefartha. Było to oczyszczające. Prosiła o wybaczenie.


Na fali były wielkie plany. Miała zostać nawiązana współpraca między Wolą a Westerlandem. Przyjeżdżałaby niemiecka młodzież i uczyła historii na miejscu – w dzielnicy, którą zgładził Reinefarth.  Na Sylt przyjeżdżałaby młodzież z Polski. Spotkaliby się na płaszczyźnie znacznie istotniejszej niż staropolskie murale.
Ze strony niemieckiej był szczery entuzjazm i pozytywna energia.
Ze strony wolskiej kompletny brak zainteresowania. Poszedł jasny przekaz: Wola nigdy nie wybacza.


Tak że, malujcie dalej ściany szczytowe, rozdawajcie kotwice i bluzy z biało-cerwoną opaską, sądząc, że to jedyny sposób, by oswoić dzieci z rzezią.

Murale za Ural!

środa, 25 listopada 2015

Brak żelaza Żelaznej


Jak pięknie spłynęła żółcią ulica owa z żelaza. Dostała nówki słupy laterniane w dresach koloru żółtawego.



Stare słupy poszły w pień. Trzymały trakcję w trakcie marszałka i za hitlerowca; w czasach milicji i prohibicji. Były trwałym punktem odniesienia i uniesień dla foto-podróżników w czasie.


Nie wiemy czy powodem wycinki jest warszawski trend rąbania wszystkiego co ma powyżej 3 m i przypomina drzewo czy jakieś osobiste anse.
Nie wiemy, ale się dowiemy. I niezależnie od argumentu, będziemy bardzo oburzeni. Ponieważ ulica Żelazna straciła ostatni element swej żelaznej tożsamości.


sobota, 1 czerwca 2013

Fakju ZDF!


Dość szybko, bo już w kwietniu w wypożyczalniach typu Exsite czy PEB pojawił się tryptyk heroiczny niemieckiej telewizji publicznej ZDF pt. "Unsere Mütter, unsere Väter" ("Nasi matki, nasi ojce").

Jak na film o prowokacji gliwickiej ogląda się go szalenie wartko i wciąga-
jąco. Skręcony został w znanym i lubianym w kinwoju stylu — przetartym przez Spielberga "Szeregowcem" i "Kopalnią braci", który formułę tą odpisał z hitlerowskich kronik "Die Deutsche Wochenschau", itd. itepe.


Teraz treść. FAKJU ZDF!
Jak można rozpowiadanie w tak miłych okolicznościach kamery, z takimi miłymi Niemcami, z takim niemal współczuciem dla nich i zrozumieniem dla ich przygody, z takimi fajnymi mundurami i z taką ładną strzelanką obrócić w opowieść o niedobrych partyzantach z AK?
No, jak tak można?!

Jak można pokazywać Krajową Armię jako bandę wioskowych przygłupów, którzy zajmują się przede wszystkim nienawidzeniem Żyda, polowaniem na Żyda i rozprawami nad arcypolskością bigosa? Przecież akowcy byli równie tolerancyjni i pacyfistyczni jak ich niemccy koledzy. W dodatku było im trudniej, bo byli podziemni.

Jak można było z dowódcy partyzantów zrobić hipisa-poetę, kolekcjonujące-
go amulety z nieśmiertelników po zabitych żydowskich żołnierzach? Dlaczego nie pokazano jego kolekcji alufelg i radyjek samochodowych?
Jak tak można?!

Dlaczego partyzanci mają takie wielgachne napisy AK na opaskach? Dlaczego nie pokazano neonów AK, które jak wiadomo każdy partyzant mocował na rogatywce, idąc na akcję?

No i jak można było tak pokaleczyć piękny polski język, wychodzący z dziel-
nych partyzanckich ust? No, jak? Przecież po to były zabory, abyśmy nie dali pogrześć mowy! Akowcy z niemieckim akcentem brzmią niewiarygodnie! Można by pomyśleć, że to oddział złożony z samych folksdojczów i niemiec-
kich antyfaszystów, a takiego stanowczo pod ziemią nie było. Tacy byli wyłącznie w Wehrmachcie!


Liczymy, że po usunięciu powyższych błędów merytorycznych — po siedmiu milionach widzów w Niemczech i niebawem kolejnych milionach w Ameryce — serial podbije również serca i talerze satelitarne bigosa polskiego.
Jeśli skruchy wyrazu nie będzie, trzeba będzie wysłać czołg PT-91 Twardy
i aluzyjnie zbombardować Berlin.


Ten film to ciemność..

wtorek, 31 lipca 2012

Dlaczego warto pamiętać

Zobacz.

Polski Bank Walczący® — Korzystna lokata sierpniowa!


Sale! — do 44 procent w wybranych sklepach i na koncert Madonny®


Batalion Zośka® — Wow!


Dla prawdziwych powstańców (to oni jeszcze żyją?) — pierniki gratis!

poniedziałek, 14 maja 2012

Polska żyje!

Jeden z zachowanych okupacyjnych stritartów na Emilii Plater — napis "Polska żyje"— uhonorowany terrarium z pleksy, po trzykroć reklamą bodyartu, jedną sztuką usług gazowniczych i jakimś glutkiem.


Jak widać, życie żyje się bardzo intensywnie. I, trudno w to uwierzyć, ale
wciąż w tej samej Polsce.

poniedziałek, 20 lutego 2012

W ściemnościach


To nie ma wspólnego z holenderskim filmem, bo zabolała nas wyłącznie cienkim chwytem, małym druczkiem manipulacja. 
Jaki "Oscar®"? jaki "najlepszy film"? Przecież red karpety 84th mitingu AA® rozwiną się dopiero 26.02 o 5:30 p.m., PT/ 8:30 p.m., ET/GMT -5! Trzeba lornetować te bilbordy, żeby dostrzec małego druczka?! żeby prawdę nominacji wyłuskać?.. Dłubią ostatnio przy tych osca®owych filmach niesłychanie. Niedawno jeden rozgłoszono "geniaalną komedią", teraz następny jest tym, "który zachwycił świat w ciemności", z noktowizorem.
Pewnie dlatego szanowni prawnicy szanownej Akademii zza ouszeanu czepnęli się naszego Oskara Kolberga i chcą mu odebrać imię.
Odwet.

A A. Holland życzymy i tak tik-tak wszystkiego najlepszego! Temat holocaustu to potencjalane zwycięstwo w konkursie dywanowym.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Jest jeszcze jeden plakat, który nas ostatnio zdumiewa i przestrasza.
Krzyczy "Oto jestem!" (słuchacze  pewnie go widzieli, także nie załączamy slajdu). To narodowy stadion robi radosne "a, kuku!", z prawego brzegu flagami rozkwita.
A, kuku urwa, odkukujemy z brzegu lewego.


poniedziałek, 9 stycznia 2012

Temat dnia


_______
Tu akurat Niusweek był taki wydelikacony. Można se nawet kliknać
w lubieto. Reszta towarzystwa informatorów też niczego sobie..

sobota, 12 listopada 2011

Święto kibica > Kto za tym stoi?

Czyli wieczorny przegląd prasy porannej ujawiający rąbka mocodawców
i pryncypałów wczorajszego nieporządku.

Numer 1: Skoda.
Numer 2: Volvo.
Numer 3: Enea.

And lastbat notlist
— Apap.

Na Gazecie ujawnili się jeszcze inni, ale hitem sponsorskim był niewątpliwie Battelfield 3 śmigający na TV-Nie.
Obu portalom gratulujemy finezji i szczerości przekazu.

Przechodzimy teraz do obserwacji tematów dnia.
Gazetę ponosiło krocze (w 00:15 słychać było miażdżący gruchot), zaś TVN zabierał w epicką podroż po sercu zamieszek wraz z rożową policją
i oksymoronem (albowiem wiadomo, iż zamieszki serca nie mają).


Co prawda, swoją teorię na temat odpowiedzialności wygłosił
były premier/prawie znowu premier/permanentny prezes, ale wobec wyłuskanych powyżej faktów prosimy w ogóle nie brać pod uwagę tych spiskowych dewiacji.

___________
Oprócz tego, przez cały dzień przewalały się po antenach miliony ekspertów
i komentatorów, Jerzy Dziewulskich i innych Gronkiewiczów, szukano metod, chciano zaostrzać, eliminować, zakazywać, i zdejmować maski (kiepski pomysł, nota bene, bo oznaczać będzie zagładę balów maskowych). Jednak Lokalni Obserwarorzy znają prostego p. Ceum:

Należy natychmiast zdelegalizować futbol!

Można pójść też całościowo i unieważnić cały sport! (zostawić tylko sex, szachy i kometkę). Nie będzie sportu, nie będzie Prawdziwych Polaków.

A i tak prawdziwym winowajcą są media — media rozszalałe, subiektywne, najeżone Lisami, informujące Kraśko-Pochankami i resztą stada tzw. osobowości, posługujące się retoryką agresji i zaawansowaną techniką.
A także media krzykliwe i nieortograficzne, nastawione na plotki i ilość odsłon, jak Gazeta, Fakt lub SE.

Widzieliśmy wczoraj zza okien lokalno-obserwacyjnego roweru, jak porozstawiali się na Rozdrożu na dźwigach i lawetach, czychając z kamerami, mikrofonami na nadejście zajścia (i to na długo zanim przymaszerował tam marsz!). No i się doczekali.
Teraz będą musieli transmitować z wozów opancerzonych.

Przykre.


poniedziałek, 7 marca 2011

Oszukańczycy

Oszukanie pierwsze to krowa.
Plakat z krową ładny, kolorowy, ogniskujący. Ogniskuje już jakiś czas.


Gdy klikneliśmy w twojakrowa, okazało się, że to taki żarcik, wypożyczyć nie można i że to Ströer stroi sobie na nas badania. O wynikach badań ani słowa, zaś o samych badaniach tyle, że są prowadzone za pomocą "nowoczesnych narzędzi instytutów badawczych".
Czy niemiecka firma zastanowiła się nad konsekwencjami tego kłamstwa? 
A co jeśli ktoś bez dostępu do netu tak się napalił na pożyczenie krowy, że wypożyczył pieniądze z banku, wziął kredyt, założył sobie dostęp i dopiero wtedy dowiedział się, że to fejk? A nawet gdyby poszedł do kafejki, zapłacił 
2 zeta i wtedy by mu się okazało?

To po prostu nieładne i nieodpowiedzialne.

Poza tym jeśli już mamy być wzięci na badania, to lepiej wiedzieć o tym przed faktem dokonania kliknięcia. Nie każdy jest tak sprawny manualnie jak Ströer i taki jeden klik lub naduszenie w enter może mu dostarczyć ogromnego wysiłku i polskiego cierpienia!...

Co gorsza, kłamstwo jest podwójne, bo od już kilku lat można w Europie wypożyczać krowy. W Szwajcarii.

Jednym słowem: ładna reklama, ale nie ma w niej Boga.

*

Oszukanie drugie to te Wildsztajny po tramwajach.


Rze wymyśliły sobie taką podstępną promocję: — Jesteśmy kontrowersyjni komboje w oceanie bezprawia. Jesteśmy Bronki Sprawiedliwe, fajniejsze niż czerwony klocek. Nie wszyscy nas za to love. Tedy napiszmy, rze nas nie podziela nawet sam nosiciel i wywieśmy nasze surowe, łopoczące oblicza. Tak będzie byczo i w dechę, takie dead or alive będzie. Ludzie się nabiorą, przejmą się, z litości pójdą kupią, i nas podzielą.

A dalej już tylko straszny papier, kiepski lejałt, i wygłaszanie.


czwartek, 30 grudnia 2010

Zimni stręczyciele


Dziewuszkę na mróz?! W takim przyodziewku?!
Płuca jej się zapalą na bank!

Żeby nie było jak z zeszłoroczną Pah. Wypuścili ją na miasto w zbliżonych warunkach termicznych, w dodatku ze dzbankiem na głowie — odwilży już nie doczekała.

środa, 8 grudnia 2010

Cudzysłów


Ostatnia emanacja twórczości podwórkowych Gustlików.

piątek, 12 listopada 2010

Drzewo

To jeszcze do ciebie wróci, Tomaszu P.
Rozgniewałeś Cienie.



wtorek, 2 listopada 2010

Odbudujmy getto!


Tematyka żydowska często przewija się na kolegiach redakcyjnych Lokalnego — niebawem kolejny nr — Obserwatora. Szczególnie, że jego pierwsza siedziba odbywała się na Muranowie, na ulicy Niskiej, na terenie getta.
Żydowska historia, żydowskie zwyczaje, żydowska kultura, żydowski mistycyzm i pożydowskie okruchy znajdowane pod ziemią. Cała ta świadomość, że pod poziomem chodnika leży pogrzebana starożytna cywilizacja towarzyszy redakcji nieustannie.

Dlatego też Lokalny Obserwator wychodzi z inicjatywą rewitalizacji getta! 

Pierwsze koty zostałe już posunięte — stolicę odwiedzają tłumnie wycieczki młodych Izraelczyków, na Muranowie powstają nowe latarnie, nieczynne w sobotę kawiarnie, nowe miejsca pamięci, gazety i blogi, a na placu przy Lewartowskiego w błyskawicznym tempie budowane jest Muzeum Historii Żydów Polskich [w dalszym planie na zdjęciu, tam gdzie widać dźwigi]
Po  drugiej stronie Marchlewskiego równie dynamicznie posuwa się rewitalizacja chłodem, której kulminacją będzie symboliczne podkreślenie miejsca gdzie stała Kładka. 

Odbudowę getta można by rozpocząć od odkopania fundamentów przedwojennych kamienic. Wystarczy tylko zdjąć warstwę ziemi ze sztucznych nasypów, na których stoją muranowskie osiedla, (np. na Nowolipkach, Dzielnej, Świerczewskiego), socrealistycznego Muranowa nikt nie będzie raczej żałował, poza tym i tak wszyscy myślą, że jego nazwa powstała na cześć bohaterskich drużyn murarskich.
Drugą sensowną opcją jest rozkopanie każdego wolnego skrawka zieleni, odsłonięcie tym samym piwnic i stworzenie tam miejsc skupienia z przeszłością, wciągających turystów niczym muchy w sieć  ruin Pompei.
My byśmy odbudowywali a Warszawska Gmina Żydowska zadbałaby o zaplecze hotelarskie, handlowe i marketingowe.

Zresztą gmina żydowska już wyszła z inicjatywą! 2 miesiące temu, do urzędu miasta wpłynął ich wniosek o wydanie pozwolenia na zabudowę — widocznego na górnym zdjęciu — placyku.
Ma tam powstać 8-mio piętrowy hotel, podziemny parking oraz centrum kultury żydowskiej.
Teren znajduje się pomiędzy kopcem Anielewicza przy Miłej [widocznego z lewej strony fotki] a blokami przy Niskiej (wschodnią granicą jest ul. Dubois, zachodnią — boisko szkoły przy Niskiej).

Odpowiedzi urzędu jeszcze nie ma, za to pojawił się już ostry protest mieszkańców sąsiadnich bloków, którym wizja odebrania światła słonecznego i jedynego w pobliżu kawałka trawy, jakoś niespecjalnie przypadł do gustu. Mieszkańcy protestują też z powodu braku jakichkolwiek konsultacji w temacie odbudowy getta. Obawiają się, że zostaną postawieni przed faktami dokonanymi.

Ta sprawa jest dosyć świeża — minęły niecałe 2 tygodnie, od kiedy mieszkańcy Niskiej dowiedzieli się o hotelowo-kulturalnych planach — ale kilka lat temu odbyła się już dzika rozróba o to samo miejsce, gdy developer chciał postawić tam komercyjne apartamenta.
Wtedy stroną protestującą była gmina żydowska. Twierdzili, że miejsce, tuż obok kopca nie może zostać zabudowane, cytując: 

"... charakter pomnika i postać, którą upamiętnia oraz jego otoczenie powinno sprzyjać refleksji oraz zadumie a ponadto umożliwiać w sposób niezakłócony organizację i przebieg rocznicowych, i innych uroczystości upamiętniających postać M. Anielewicza oraz powstanie w gettcie".

A także: 

"... niedopuszczalne jest lokalizowanie w bezpośrednim otoczeniu kopca miejsc postojowych dla samochodów, funkcji rekreacyjnych, placow zbaw dla dzieci oraz zalecane jest postawienie między projektowanym budynkiem a otoczeniem kopca terenu zielonego, ewentualnie z ciągiem komunikacji pieszej".

Padły wtedy również argumenty natury technicznej, m. in.:

"... prowadzenie przez dłuższy czas zaawansowanych prac ziemnych w pobliżu obiektu może stworzyć realne zagrożenie dla konstrukcji kopca".

Jeśli obecnie mieszkańcy Niskiej będą równie skuteczni co Żydzi kilka lat temu, to odbudowa getta może utknąć w ślepym zaułku... Byleby tylko nie wymachiwali krzyżem, bo święta wojna może wybuchnąć.
Póki co — 4 listopada (o 17.30) — spotkają się z burmistrzem Śródmieścia, aby wymienić kilka (lub kilkaset) kulturalnych uwag.


Lokalni Obserwatorzy, będą patrzeć z uwagą w rozwój wypadków, komentować go i donosić na eterycznej wolskiej fali. Obserwatorzy nie chcą opowiadać się po żadnej ze stron, bo przyklei nam się łatka. Choć bardzo nie lubią hipokryzji i arogancji. 

środa, 27 października 2010

Wiatraki


To fragment niemieckiej Karte des westlichen Russlands z 1915/16 roku,
z niesamowicie ekspresyjnego rozdziału poświęconego Woli. No bo tyle się mówi o tych wolskich wariatkach —  że było ich miliony, że to był niesamowity widok przy wjeździe do Warszawy od zachodu, że wolscy młynarze to były barwne persony, itede, itepe.
Poza Niemcami powyżej, chiba nikt nigdy nie zrobił wizualizacji tego zjawiska.
Widok faktycznie musiał być imponujący. (Zakładam, przy niemieckiej skrupulatności, że odnotowany jest każdy wiatrak). Niestety widok szybko się zdezaktualizował: wiatraki spalili wycofywujący się Rosjanie.

I to by było na tyle.

__________________________ pauza 

:) ... gdyby nie to, że urząd dz. Wola chciał postawić taki wiatrak w parku Sowińskiego.
Cel był szczytny i słuszny: wiatrak jako pomnik wiatraka symbolizujący Wolę. Abstrachując od widoku z mapy to przecież przetrwało tutaj wiele śladów po młynarskiej przeszłości, chociażby w nazwach (Żytnia, Młynarska, rondo wolnego Tybetu) lub w ogromnie rozwiniętej populacji gołębi. Brakowało tylko prostego symbolu, który by te wszystkie ślady podsumował i historycznie, i formalnie. Postawienie na Woli autentycznego "koźlaka" było faktycznie fajnym pomysłem.

Niestety wyszło tak jak zwykle: Wiatrak z Woli jak Moulin Rouge?

Oprócz tak jak zwykłości, w powyższym artykule niesamowite są sumy, ktore tam fruwają. To jakiś wyższy pułap wtajemniczenia na linii: parę desek
z belką w środku — a — Kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci (etc.).

Dla przypomnienia, budowa wiatraka wygląda następująco:

ryc. podebrana stąd.

Nie wiem, może urząd Woli chce przy okazji odtworzyć jakiegoś
XIX-wiecznego budowniczego wiatraków? i ta kasa idzie na tajne laboratorium genetyczne w piwnicach urzędu?

Nie lepiej byłoby zakończyć całą tą farsę (ale teraz to nie ja to mówię, ja tylko powtarzam, co usłyszałem wśrod społeczeństwa) i zrekonstruować koźlaka
z zapałek? Byłoby po taniości, efektownie i od razu każdy wiedziałby, że to wiatrak, bo u każdego taki sam w mniejszej skali stoi na telewizorze (lub stał — te nowoczesne telewizory są niestety niestawialne).

I jeszcze, w szczęśliwym finale — bo itak już mi się roztyradowało — zaprezentuję oficjalne logo urzędu dzielnicy Wola.


Symbolem dzielnicy jest zarys jej granic. W sumie to genialne rozwiązanie. Rewolucyjne wręcz.
Przecież każdy mieszkaniec Woli już od urodzenia nosi ten kontur w sercu. Spytasz tutaj kogokolwiek z czym mu się kojarzy jego dzielnica, to wyjmie flamaster i w sekundę machnie odpowiedź rysując ową piękną i syntetyczną formę.
Szkoda, że nie wpisano w nią mapy ulic, komunikacji i sklepów nocnych
a całą przestrzeń zamalowała nazwa z małej litery fancy fontem. Takie logo byłoby wtedy bardzo praktyczne i spełniało rolę edukacyjną utrwalania syntezy u przyjezdnych.

Pozostaje jednak pytanie dlaczego namolawali mapkę konturową a nie wiatrak? Wiem, wiem... - wiatrak ma skomplikowany kształt i żadnej syntezy nie dałoby się z tego wycisnąć, na logo się nie nadaje. Ale byłoby to historycznie i symbolicznie uzasadnione (i by nie trzeba było przerabiać znaku w momencie gdy kontur Woli popłynie Górczewską lub Połczyńską
na zachód).

Niestety nie mam szansy zmierzyć podpisa autora, bo jego nazwisko pozostaje pilnie strzeżoną tajemnicą urzędu. Poza tem, autor raczej nie podpisuje loga (poza A. Pągowski ©, oczywiście ;).

Podejrzewam, że cała sytuacja z projektowaniem tego znaku, mogła wyglądać tak: burza rozumów w urzędzie, eureka! (zróbmy kontur!), zakup grafika (zrób pan kontur! Artystycznie wyżyje się pan malując literki), modyfikacja literek (Co takie małe? Literki mają być większe!), burza muzgów, akceptacja, dostawienie w łordzie jeszcze więcej i jeszcze większych literek w ramach obowiązków służbowych któregoś z urzędników, gratulacje, uściski, premia itp.

Mówię tak, bo kiedyś rozmawiałem z jednym grafikiem i on mówił mi, że tak to zazwyczaj wygląda, że to nie on, ale to oni.

A wczoraj rozmawiałem z bezdomnym Olkiem dowiedziawszy się następujących ciekawostek z tamtego świata: 

a. Bezdomny może ubiegać się o pomoc z Opieki Społecznej, pod warunkiem, że posiada meldunek.
b. Noc w schronisku kosztuje bezdomnego 5 zł.
c. W jedynym wolskim kościele otwartym w nocy dla bezdomnych, na Deotymy, można spać pod warunkiem, że się nie zaśnie - jak się zaśnie, to się wylatuje. Od niezasypiania jest tam specjalny kapo.

I to tyle w tematach to i tamto.

wtorek, 26 października 2010

Wieczorna zagłada


Nastrojowa zagłada. Melanholijna.

Miała miejsce 2 tyg. temu, w okolicach orła pod Nasielskiem z poprzeniej notki.
Jest bardzo oburzające — typu hańba/niegodziwość — iż zagłada, tak piękna zagłada, w ogóle nie została odnotowana! To kolejny dowód na zakłamanie i masową obłudę mediów. To kolejne czarno na białym, że media łżą i plwają na prawdę! na światowy spisek spismaków, z Kurierem Wolskim i Gazetą Wyborzczą na czele!

Ale zaprawdę powiadamwam, iż Pan Bóg nierychliwy, lecz sprawiedliwy i już niebawem to wszystko się skończy.

środa, 22 września 2010

Mur


Niestety znika kolejny odcinek powązkowskiego muru od strony
ul. Ostroroga w swojej oryginalnej - mocno naznaczonej historią - postaci. Zaraza fejsliftingu posuwa się żabimi skokami od północy, od Tatarskiej. Najpierw zachlapano szarym tynkiem mur na wspomnianej ulicy, potem zamurowano nowymi cegłami fragment muru do VI bramy. W zeszłym roku nastąpił skok dalej na południe (na szczęście odbyło się bez nowych, błyszczących cegieł), teraz ulepszany jest sąsiedni odcinek.
O ile poprzednio prace odbywały się w miarę przejrzyście to obecnie wygląda to jakby założono tu obóz warowny lub szczelnie opłotowaną prywatną plażę. Poza tym nie ma żadnej tablicy informacyjnej a próba nawiązania kontaktu z kierownikiem robót spełzła na niczym - to jakby próbować konwersować z rybą.
Strasznie mroczny człowiek i równie mroczna ekipa. Zachowywali się
i wyglądali tak, jakby większość czasu spędzili śpiąc w trumnach po drugiej stronie muru.

W każdym razie, to już się dzieje i się nie cofnie. Nikt nie zatrzyma wampirzej ekipy a stary warszawski mur - i to w miejscu wyjątkowego znaczenia - będzie już tylko wspomnieniem.

Kolejny przejaw ucisku bezrozumnych nad warszawską mniejszością.

Wyświetlę teraz kilka slajdów z zeszłorocznego murowania.
Proszę o absolutną ciszę, aby rzutnik mógł popracować bez zakłóceń.
Włala!



Obecny remont zatrzymał się tuż przed Henrykiem Świderkiem, którego nazwisko widnieje na jednej z cegieł.
Do niedawna, myślałem, że to stempel cegielni (w dodatku źle odczytując nazwisko), ale traz - po dokładnym popatrzeniu - okazało się, iż to właśnie rzeczony Świderek Henryk i że prawdobodobnie to nie jest stempel, lecz bardzo staranny ryt w cegle (można powiedzieć, że jest zawodowo wygrawerowany).
Dodatkowo pod nazwiskiem widnieje data: dwie dwójki.. (potem n.czyt.) 194.. (n.cz.).

Może pan Świderek leży tu - pod cmentarnym murem? a wraz z nim pochowana jest jego tragicznie zakończona historia?
A może to po prostu pamiątkowy wpis jakiegoś żołnierza lub oldskulowego huligana? Kto wie... W każdym razie, gdy zaraza posunie się dalej na południe, pamięć o Henryku Świderku zniknie na zawsze.

Może w takim razie pozdrówmy teraz wszyscy Swiderka, okej? Powiedzmy: "Pozdrawiam Heńka! Siema Świderek! Jak ci tam w obłokach?".