Śwież obiegła wiadomość, że w 1939 odszukano historyczne zdjęcie.
I że synagoga, że Sowińskiego, że jedyne nowe, że ruina; roztrąbiły o tem wszelkie tutejsze fejsbuki – od Historia Pustakiem Pisana i Kamienny Balon po Historii Kraina Ukryta oraz Zwolej (teraz wszystko jest fejsikiem, nawet jeśli tego nie chcemy).
My raczej kibicujemy się ku synagodze Okopowa 49 i Czarnemu Kotu Okopowa 65, bo stylistycznie zmierzał w starotestamentowym kierunku, lecz bardzo, bardzobardzo doceniamy znajdę, bo posuwa przeszłość w przód.
I z tej właśnie okazji przygotowaliśmy prasę, awanturę oraz szkic.
Prasa i awantura pochodzą z grudnia 1926 roku – dotyczą budowy synagogi, uprawnień budowlanych i Merenholca, zaś szkic to nowość, bo od teraz będziemy wszystko kalkulować, kalkować, nanosić, nerwowo szkicować. Będziemy jak Jerzy Kasprzycki gdyby był Marianem Stępniem. Będziemy czystą swadą. Młotem na pustaki.
No i nie musimy chyba dodawać, że to my byliśmy awangardą wyścigu, kto pierszy wiedział synagogi. My i nasze żony. Bo my zawsze piersi, jak jaka awantura.
Ludność żydowska dzielnicy wolskiej buduje sobie przy ulicy Sowińskiego synagogę i bóżnicę. Sprawami budowy zajmuje się specjalny komitet, z obywatelem miejscowym Merenbolcem na czele.I że synagoga, że Sowińskiego, że jedyne nowe, że ruina; roztrąbiły o tem wszelkie tutejsze fejsbuki – od Historia Pustakiem Pisana i Kamienny Balon po Historii Kraina Ukryta oraz Zwolej (teraz wszystko jest fejsikiem, nawet jeśli tego nie chcemy).
My raczej kibicujemy się ku synagodze Okopowa 49 i Czarnemu Kotu Okopowa 65, bo stylistycznie zmierzał w starotestamentowym kierunku, lecz bardzo, bardzobardzo doceniamy znajdę, bo posuwa przeszłość w przód.
I z tej właśnie okazji przygotowaliśmy prasę, awanturę oraz szkic.
Prasa i awantura pochodzą z grudnia 1926 roku – dotyczą budowy synagogi, uprawnień budowlanych i Merenholca, zaś szkic to nowość, bo od teraz będziemy wszystko kalkulować, kalkować, nanosić, nerwowo szkicować. Będziemy jak Jerzy Kasprzycki gdyby był Marianem Stępniem. Będziemy czystą swadą. Młotem na pustaki.
No i nie musimy chyba dodawać, że to my byliśmy awangardą wyścigu, kto pierszy wiedział synagogi. My i nasze żony. Bo my zawsze piersi, jak jaka awantura.
Awantura na Woli
Na tle tej budowy zarówno pomiędzy członkiem komitetu, jak i pewnym odłamem ludności żydowskiej, toczą się od dawna zażarte wałki, których podkład nie jest dość wyraźny. Niewątpliwie wchodzą tu w grę jakieś „interesy”. Przeciwko trzymającym ster w komitecie prowadzono zaciekłą kampanię i urabiano wśród ludności żydowskiej wrogie nastroje. Kilkakrotnie toczyły się już sądy u rabina, kończące się najczęściej bijatyką.
Ostatnio znowu członek komitetu budowy Bornstein (Wolska 221) zmobilizował niezadowolonych żydów i postanowił opanować dalsze prowadzenie przerwanych robót budowlanych. Do tych niezadowolonych należeli ci głównie, którym chodziło najbardziej o zakończenie budowy bóżnicy i mieszkania dla „szkolnika”, i o usuniecie niewygód jakie żydzi wolscy muszą obecnie znosić. Do akcji tej oponenci komitetu przystąpili wczoraj w ten sposób, że wywalili bramę na posesje synagogi i w liczbie kilkudziesięciu osób wśród których znaleźli się i przygodnie wynalezieni mularze – zajęli teren budowy. O „amatorskiej” robocie budowlanej dowiedział się p. Józef Leśniewski (Wolska 53), uprawniony do prowadzania budowy i zażądał opuszczenia przez intruzów posesji. Jednocześnie przedsiębiorca wyjaśnił, że roboty musiały być przerwane z powodu niezapłacenia należności za robociznę i materiały – w sumie około 7.000 zł. Wywołało to jeszcze wrzenie przeciwko prezesowi Merenholcowi.
Poczęto wrzeszczeć, że jeśli się zjawi M. „nie puścić go żywego!”. Zjawiła się jednak zmobilizowana policja, którą zaalarmowano doniesieniem „o buncie religijnych komunistów”. Nie spali też i przeciwnicy komitetu. Wysłani gońcy zaalarmowali ludność żydowska, by biegła bronić synagogi i bóżnicy. Na calem przedmieściu powstał wielki tumult. Żydzi i żydówki z dziećmi biegli z kijami, garnkami i różnemi statkami kuchennymi na plac budowy, by walczyć z jakimiś napastnikami, o których coś niewyraźnego dopiero słyszeli. Gdy zbiegło się na ul. Sowińskiego kilka tysięcy osób. powstał tam taki zgiełk i harmider, wyładowało się tyle antagonizmów, którym towarzyszyły różne rękoczyny i wymysły, że w końcu policja zmuszona była użyć swojej powagi i tłum rozpędzić.
Kilkunastu wodzirejów zabrano do komisariatu celem pociągnięcia do odpowiedzialności za wyłamanie bramy, wtargnięcie siłą na cudzą posesję i zakłócenie spokoju.