czwartek, 1 września 2011

Wrzesień


Temat wciąż aktualny. 

Klamra rocznicowa spostrzeżona onegdaj w jednym z pomorskich miasteczek 
(nie pamiętamy w jakim, niestety).

wtorek, 30 sierpnia 2011

Skreślona do rejestru > Wolska 6


Spektakularna znikawka, serek wolski opustoszał, kolejna przedwojenna kamienica uchroniona od zabytkowej rejestracji. Będzie więcej miejsca na namioty cyrkowe i lunaparki z cukrowej waty.
Teren jest zbyt rozwojowy i innowacyjny, położony zbyt blisko Centrum, położony za blisko wielkiej kasy, marzeniu o wolskim city, żeby zostawiać tam jednego z nielicznych ocalonych z sierpnia '44. Zaledwie sto metrów dalej były już tylko rogatki. 
Których również niesłusznie już nie ma.


Poza tym serkowa kamienica za bardzo kłuła w oczy, stała samotnie w świetle reflektorów na ogromnym, pustym placu. Nikt chyba nie dawał jej większych szans na przeżycie. W takim mieście jak Warszawa. na takiej dzielnicy jak Wola — naznaczonej przez Dirlewangera, Urząd i rodzimych Konserwantów — instytucja rzezi musi być stale odnawiana.
Aktualnie, rzezanie ceglanych narządów metropolitalnych osiągnęło niebotyczny punkt (mówliśmy już o tem z np. tutaj, zaś samą kamienicę naświetlaliśmy tu & tu).

No ale "tempus fugit", a —jak zwykła była mawiać była rzecznik urzędu Woli — "miasto musi się rozwijać".

Grunt żeby zdowym być, mleko pić i nie mieć liszaja.


Z tym tempusem fugitem, to zresztą bardzo straszna i niepokojąca sprawa... Wyznanie grzechu teraz nastąpi, bo wszystkie tropy wskazują niestety na Lokalnych Obserwatorów... — że to redakcja zatłukła tą kamienicę..
A było to mianowicie, że szliśmże se w piątek z panem M. odbywając wycieczkę piechotną i idąc ulicą Wolską, mijając numer 6, sięgneliśmy po owo powiedzenie. Tempus wypowiedział się w chwili, gdy ocenialiśmy świeżo upieczony ślad po pożarze, który pojawił się na ostatnim piętrze kamienicy.
Użyty został w kontekście znanego cyklu następstw, które zmusza stare budynki do odejścia: niejasne sprawy własnościowe - pustak w okno - kłóda w bramę - bezdomni - pożar i wielka mantra finałowa "budynek nadaje się tylko do rozbiórki". Często można się tego dowiedzieć właśnie od bezdomnych kolekcjonerów surowców: 

— Bo oni panie tak zamykają, że niby zamykają, i że niby nie można, ale można, a potem następuje tzw. zaprószenie ognia. I kto jest winny? — oczywiście bezdomni, no a sprawa się rozwiązuje.

Patrzyliśmy właśnie na przedostatni przystanek cyklu, wiedzieliśmy już co nastąpi, ale nie, że stanie się to następnego dnia!
Na rany bogów! Nigdy nie wypowiadajcie tempusa w obecności starych kamienic!
To jakieś cholernie mocne jest zaklęcie! Klątwa! W dodatku ze skutkiem natychmiastowej wykonanlności.


Następnej nocy, w szczelinach starych podłóg, zakamarkach wybebeszonych pokoi, opuszczonych piwnic błyskawicznie wypowiadają ją się tabuny zaklęć pomniejszych. Wylęgają się też te najbardziej złośliwe i niebezpieczene, czyli: "kamienica grozi zawaleniem reducto", "nie nadaje się do remontu deletrius" oraz, wspominana wyżej "rozbiórka cruciatus".

O świcie, w osłonie żółtego Komatsu, nadciąga armia doświadczonych rzeźbiarzy mających tylko jeden cel: wyrzezać rzeź w kamienicy! Tak ją wymodelować, żeby w pełni zadowolić Wielkiego Developerusa!
Jak wszyscy wiecie, rzeżbienie ekstremalne w przedwojennych kamienicach jest najnowszym  warszawskim hitem — specjalnością, której inne miasta mogą nam tylko pozazdrościć.


Plener na Wolskiej 6 trwa od soboty (o czym doniosło TVN Warszawa; bo my — przeczuwając, że nabroiliśmy — baliśmy się wyjść z redakcji). Po niedzielnej przerwie na modliwę prace ruszyły na nowo. Dzisiaj, sprowadzono już kamienicę do parteru. Została tylko kupka gruzów. 
Otworzyły się nowe horyzonty, przekalibrowała się perspektywa, a po serku hula już nowe.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A teraz zapraszamy na tradycyjny pokaz walk przeźroczy.
Włala!

Pierwsza reprodukcja przedstawia moment zawachania — gdy ekipa twórców zastanawiała się nad doprowadzeniem kamienicy tylko do formy małej willi z ogródkiem. Niestety, efekt był najwyraźniej niezadowalający Developerusa i po chwili modelunek ruszył dalej.


Pozostałe są już czysto inwentaryzacyjne, są bez charakteru i nie posiadają duszy.








- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Ze względu, że kamienica na Wolskiej 6 należy już do kategorii czas przeszły gwałtownie dokonany zgrabnie będzie, gdy po tych ponurych rzeźniach, rzeżbach i rzecznikach rzezających zamkniemy historią.


Zdjęcie pochodzi z "Wola ongi i dziś" z 1939 r. — etatowego inkubatora wolskiej ikonografii. Patrzymy właśnie w fragment fasady budynku z witryną Komunalnej Kasy Oszczędności. Przed nią widzimy zadowolonego pana w meloniku, dziewczynkę kombinującą coś przy kratach w oknie i średnio zadowolonego chłopczyka, rzucającego złym wzrokiem na pana w meloniku.
Coś się z pewnością szykuje, więc prosimy obserwować po cichu i ich nie spłoszyć.

(Tą fotografię zamieścił też Kasprzycki w "Korzeniach miasta" i Marcin na swoim słynnym blogu. Varsanaziści nie czytają najwyraźniej Kasprzyckiego i Marcinowego bloga, bo — jak wynika z art. na Tvnie — nie byli świadomi istnienia jakiegokolwiek zdjęcia kamienicy).


Budynek powstał najprawdopodobniej w 1938 roku — i to przed majem '38 — bo natknęliśmy się na reklamę K.K.O z tego miesiąca reklamującą IV-ty oddział na Wolskiej. Gdyby poszperać jeszcze w branżowej prasie (spółdzielczo-bankowej), to można by pewnie jeszcze coś znaleźć i ustalić dokładną datę budowy.
W różnych księgach można zapoznać się także z zaprzeszłymi mieszkańcami Wolskiej nr 6 — z panem Rutkowskim, z lekarzem dentystą Szapiro, Nowakowskim, pracownikiem fabryki pasków napędowych, pracującą na poczcie Teodorą Jakowlew. Poczas okupacji mieszkał tam również niejaki Tomasz Pyziak, handlarz tytoniem oraz Emil Herth, student politechniczny.
Ciekawe, czy udało im się przetrwać?
Z kolei Józef Henrykowski z Wolskiej 6 miał pecha, bo na dwa dni przed wybuchem wojny został ukarany za paskarstwo. Pewnie sprowadził go na złą drogę sąsiad spod 4-ki Mordka Frejman (również ukarany tego samego dnia z całą siatką paskarzy z Wolskiej). O ile pan Mordka mógł nie wyjść cało z wojenno-policyjnej opresji, to Henrykowski, wyszkolony na pobliskim Kiercelaku element, być może się jakoś wyratował.. kto wie?...
W każdym razie, moża mieć niezbitą pewność, że obaj nie śledzili melodramatycznych perypetii sercowych Leny Żelichowskiej na seansie "Jego wielkiej miłości" i nie rechotali ze Szczepcia i Tońcia na "Będzie lepiej", które to filmy wyświetlano 1. XI. 1939 roku w Heliosie pod 8-mką.

Zresztą tego dnia raczej nikt nie był w kinie.


Z lewej strony fragment kina Helios przy Wolskiej 8, w środku parterowy domek Wolska 6 (ustąpił pierszeństwa kamienicy, którą dziś zburzono), z prawej fragment fasady Wolskiej 4 (tam gdzie kombinował Mordka, a wcześniej Stanislaw Staszic testamentem zakładał Szpital Wolski).

Ostateczna parabola czasu (wciąż przeszłego) zawróci nas w rejony nieodległe —w XXI wiek — epokę złotego rozkwitu miasta. W epokę Hanny.
Odniesiemy się linkowo do dwóch artykułów w temacie sera, żeby dla dociekliwi mogli sobie dociekać, a roniący bezradnie ronić: Zarzuty za serek wolski, Jak były prawnik PC "serek" sprzedawał oraz Działka w warszawskim city zostaje przy parafii.

Na słodkie otarcie pozostaje fakt, zatrepekowany przez TVN, że postanowiono sporządzić dokumentację, aby po kamienicy na Wolskiej pozostał ślad w archiwum.

__________________________________________
Niebawem nastąpi kolejny eter! Stejtjun!


sobota, 20 sierpnia 2011

gtwb 46 > o zapachach


Nowy zapach firmy Siekiera, który obecnie wisi i woni w ekspresyjnej witrynce róg Płocka/Wolska.

Poniżej jeden z wolskich aniołów, który mu (jej) uległ.


Jednak źródła zapachowe stolicy, które najbardziej bierzemy pod uwagę to: piekarnie o świcie, podkłady kolejowe (niezależnie od pory), rurki z kremem z Wolskiej 44 i oddech fabryki Wedla na Kamionku.
Reszta to już zapachy napływowe.

Ciekawe doznania poznawcze gwarantuje również przejście śluzą dezynfekcyjną oddzielającą dwa zapachowe światy: centralnodworcowy i złototarasowy. 

poniedziałek, 30 maja 2011

Pielęgnacja drzew


Dzisiejsza, w wydaniu wolskim.
Holokaustowi pielęgnacyjnemu poddano drzewa z Płockiej.


niedziela, 29 maja 2011

Wolski Barak

Na Prądzyńskiego, czyli Królewskiej Drodze (za cara).

sobota, 28 maja 2011

Dotleniacz Centralny > edycja 2011


Szczęśliwie, odbyła się wiosenna reaktywacja Centralnego Dotleniacza — samowolki przyrodniczej, która wyrosła naprzeciwko Dw. Centralnego (mówiliśmy już o tem w zeszłym roku).

W aktualnej odsłonie, to najbardziej innowacyjne, entuzjastyczne
i dynamicznie rozwijające się bajorko Europy Środkowo-Wschodniej posiada własnych lokatorów.


Zdjęcia z początku miesiąca, więc lokatorzy mogli już wyrosnąć, odlecieć lub posilić bezdomnych.


Za to niedługo zakwitnie pałka wodna.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
WIADOMOŚĆ z OSTATNIEGO WCZORAJ

Pałka już zakwitła!
(Chodź kochanie w Aleje, pokażę ci pałkę.)

Po kaczkach ani śladu.


(W przyszłym roku w menu ma być jesiotr i sum).
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _


sobota, 23 kwietnia 2011

Red


Wczoraj na podwórko zjechała odważna wizyta promu kosmicznego. 
Nie wzbudziła większego zainteresowania tubylców, bo akurat wszyscy byli zajęci myciem swoich lamborghini.

piątek, 22 kwietnia 2011

Strzeżcie się cygańskiej orkiestry dętej!


Bo ona pamięć odbiera!

To było w zeszłym tygodniu, gdy bałkańskie dźwięki zza okna zerwą nas od komputera. I to będzie bardzo pozytywne — że oldskul, że cyganie,
że wesoło, energia, że hej i że ho. W dodatku diametralnie rozproszy to gęsty klimat tuż po rocznicy, po tych namiotach, hańbach, Jarkach, zdradach
o świcie i wyistoczeniu.

Złapiemy więc chwilę, aparat, 5 zeta i zbiegniemy na podwórko w zachwycie
i uznaniu orkiestrowego kunsztu. Wręczymy, pogratulujemy, zaprosimy ponownie, usłyszymy mersiboku w podzięce. Dźwięki popłyną sobie dalej,
a my wrócimy w górę do naszego uśpionego z bezczynności komputera. Trącimy go myszką raz. Trącimy dwa. Trącimy go myszką wielokrotnie. Będziemy go jeszcze tak trącać przez całe popołudnie, będziemy wyciągać
z kontaktu, resetować, głowić się, szarpać i natężać, i dzwonić po kolegach.
A on nic — śpi ciągle. Do pionu zmierzać nie zamierza.

Wstaje dopiero w nocy, gdy mu wyjmujemy kości.
Jest już jednak zasadniczym odmieńcem — muzyka bezpowrotnie straciła mu pamięć. Całe osiem giga. Z pozostałymi dwoma to już odechciewa się go włączać, bo przecież i tak nic nie zapamięta.

Naturalnie, powyższa sytuacja miała bardzo indywidualny przebieg i nie
u każdego bałkańskie rytmy mogą coś uwieść i wywołać, ale — na wszelki wypadek — STRZEŻCIE SIĘ!


wtorek, 19 kwietnia 2011

Salon dwunastu tysięcy


Salon samochodowy przy Górczewskiej, zbudowany w bardzo chwytliwym marketingowo miejscu — w miejscu, gdzie zamordowano dwanaście tysięcy warszawiaków — po raz kolejny kusi, po raz kolejny wchodzi w dialog
z symbolami i spektakularnie męczeństwo ubogaca.
(Poprzednio ubogacał vatem).

Porażka cywilizacji.