Wprowadzimy teraz odrobinę oddechu, czyli dzikich na spacerze w ogro-
du mleczarni.
__________
W podkładzie muzycznym niusa, regeton o ogrodzie w wykonaniu grupy Daab — firmowego zespołu stolarni B-ci Daab ze Skierniewickiej 6.
piątek, 23 grudnia 2011
Magda, czyli "Stefan"
To już zdecydowanie niestritart, lecz wspomnienie pośmiertne. Na ulicy Kolejowej, zaskakuje do zadumy nad szybkim, krótkim życiem motocyklisty.
Magda "Stefan" Kos, zginęła 7 czerwca i zapewne powyższe memento pojawiło się w pierwszą półrocznicę wypadku.
Z tego, co można się dowiedzieć w sieci, była bardzo przystojną, fajną i twar-
dą babką (stąd pewnie jej ksywa). Niestety, spotkała się czołowo z Oktawią, której kierowca zrobił o jeden manewr za dużo.
Nie wiemy, jak żegna się motocyklistów, w każdym razie Magdzie życzymy dobrej zabawy. Czas nie istnieje, więc do trwania nie należy się zbytnio przywiązywać. A dalej, to może być tylko lepiej.
albowiem...
Z CAŁĄ PEWNOSCIĄ WIESZ, ŻE
że najmocniejszym akcentem miejsca, jest prześliczna barmanka bez zęba na przednim pokładzie.
Zaś finałową wiedzą, którą z pewnością posiadasz, jest to, że moto-
cykle są co prawda ładne, ale zbyt niebezpieczne w swej bezbron-
ności. Powolnym rowerem, zawsze się jakoś umknie, nawet przed najszybszym niebezpieczeństwem, zaś motorem — nie bardzo.
Ślepa fasada
Żegnamy inwentryzację stritarta. Ostatnią, która nas zwróciła i poruszyła jest emanacja mularska na fasadzie Polskiego Związku Niewidomych na Konwiktorskiej.
Oczy, zawsze przykuwają uwagę — szczególnie, gdy patrzą w nas oczy niewidome. Niby wiadomo, że nie widzą, ale wydaje się, że o wiele więcej
o nas wiedzą, że prześwietlają do najciemniejszego zakamarka. A tutaj mamy zmasowany atak takich spojrzeń. I nie dajmy się nabrać, że obserwują tylko mecze Apolonii.
Tym razem sprawcy są znani: Dariusz Paczkowski & Mateusz Biele-
niewicz. Właścicielami oczu, które namalowali, są członkowie PZN, zaś sfotografował im je artystycznie p. Sikora (tutaj można przeczytać opis całego przedsięwzięcia).
Pomimo, że i tak nie będziemy przepadać za kolejnymi produkcjami powyż-
szych autorów, to na Konwiktorskiej zrobili coś bardzo wartościowego.
Bez kombinacji, bez konkursu długości pędzla, oraz jakiegoś — mocno szem-
ranego — "autentycznego głosu młodzieży w ważkich sprawach" za pomocą spreju. To tylko czysta dekoracyjność.
I takie, zdaniem redakcji, powinny być murale — możliwie o jak najbardziej neutralnych formach. Przez to treści, które tam istnieją (o ile w ogóle tam istnieją), są o wiele bardziej czytelne. I potrafią zatrzymać. I ucieszyć oczy, nomen omen. Jest już wystarczajaco dużo bełkotu w mieście.
Ukłony dla mularzy, dawców narządów i wszystkich ociemniałych!
Oczy, zawsze przykuwają uwagę — szczególnie, gdy patrzą w nas oczy niewidome. Niby wiadomo, że nie widzą, ale wydaje się, że o wiele więcej
o nas wiedzą, że prześwietlają do najciemniejszego zakamarka. A tutaj mamy zmasowany atak takich spojrzeń. I nie dajmy się nabrać, że obserwują tylko mecze Apolonii.
Tym razem sprawcy są znani: Dariusz Paczkowski & Mateusz Biele-
niewicz. Właścicielami oczu, które namalowali, są członkowie PZN, zaś sfotografował im je artystycznie p. Sikora (tutaj można przeczytać opis całego przedsięwzięcia).
Pomimo, że i tak nie będziemy przepadać za kolejnymi produkcjami powyż-
szych autorów, to na Konwiktorskiej zrobili coś bardzo wartościowego.
Bez kombinacji, bez konkursu długości pędzla, oraz jakiegoś — mocno szem-
ranego — "autentycznego głosu młodzieży w ważkich sprawach" za pomocą spreju. To tylko czysta dekoracyjność.
I takie, zdaniem redakcji, powinny być murale — możliwie o jak najbardziej neutralnych formach. Przez to treści, które tam istnieją (o ile w ogóle tam istnieją), są o wiele bardziej czytelne. I potrafią zatrzymać. I ucieszyć oczy, nomen omen. Jest już wystarczajaco dużo bełkotu w mieście.
Ukłony dla mularzy, dawców narządów i wszystkich ociemniałych!
Skok 44
Dziś, lekkie pociągnięcie poprzedniego pędzla, czyli skok na Kuczerę pod mostem Kierbedzia.
Skoczyli Zbigniew Gęsicki "Juno" i Kazimierz Sott "Sokół", i to w chwili,
gdy cel "Akcji Kutschera" został już dosięgnięty w stu procentach (od kilku godzin generał-major smażył się w esesmanskim piekle). Obdwaj akowcy zginęli trochę na własne życzenie: po uratowaniu rannych kolegów, złamali rozkaz, bo chcieli jeszcze uratować Mercedesa 170. Wtedy miasto było już szczelnie obstawione; przede wszystkim mosty.
gdy cel "Akcji Kutschera" został już dosięgnięty w stu procentach (od kilku godzin generał-major smażył się w esesmanskim piekle). Obdwaj akowcy zginęli trochę na własne życzenie: po uratowaniu rannych kolegów, złamali rozkaz, bo chcieli jeszcze uratować Mercedesa 170. Wtedy miasto było już szczelnie obstawione; przede wszystkim mosty.
Bilans akcji > Niemcy: 1 trup generała SS, Polska: 4 trupy z AK + 100-u cywilów rozstrzelanych w odwecie. Mercedes, wrócił do kraju producenta, zaś pół roku później Armia Krajowa wybuchła w Warszawie Powstanie
i pojęcie bilansu stało się nie do pojęcia.
i pojęcie bilansu stało się nie do pojęcia.
O "Zamachu na Kutscherę" istnieją obszerne wypracowania, oraz film,
także można temat dalej zgłębiać w promieniu kilku kliknięć.
także można temat dalej zgłębiać w promieniu kilku kliknięć.
Wywołaliśmy go bowiem ze względu na namalowany pod mostem pomnik. Przechodziliśmy tamtędy wielokrotnie, ale dopiero niedawno jednym okiem otarliśmy znajomą tablicę, zaś oko drugie, spadło pod most i zobaczyło te kontury. Wstrząs był wstrząsający! Niesamowita ekspresja i prosty pomysł na granicy geniuszu, i makabry. Następny mroczny jasny punkt na mapie Warszawy! Bardzo bohaterski poza tym.
Trudno nazwać to stritartem, czy graffiti. Najbardziej przypomina to dywersję malarską, urządzaną w l. 70-ych przez, wspomnienego przez nas ostatnio, Włodzimierza Fruczka. Ponieważ Fruczek został krzyknięty prekursorem polskiego street artu, można uznać, iż skoczkowie to właśnie stritart.
Trudno nazwać to stritartem, czy graffiti. Najbardziej przypomina to dywersję malarską, urządzaną w l. 70-ych przez, wspomnienego przez nas ostatnio, Włodzimierza Fruczka. Ponieważ Fruczek został krzyknięty prekursorem polskiego street artu, można uznać, iż skoczkowie to właśnie stritart.
.
Baczność! Gdyby ktokolwiek wiedział coś więcej o obrazku spod mostu,* znał datę produkcji lub autora, bardzo prosimy o listy do redakcji!** Chcielibyśmy autorowi pogratulować.
.
_________________
* Pobieżna kwerenda w sieci wykazała tylko jedno info z 2008 r., dość lakoniczne, ale za to gruppowoczłonkowskie. Poza tym, ustala jakoś datę
(że obrazek powstał przed 2008).
(że obrazek powstał przed 2008).
** Ta sama prośba dotyczy czaszki prymasa.
Etykiety:
1944,
autor/autor,
malarstwo sztalugowe,
most,
zamach
czwartek, 22 grudnia 2011
Trzynastaczaszka
W cieniu masowej dezinformacji i chyru na mazanie po murach, zupełnie ukryła się czacha w Alei Prymasa, jeden z najmroczniejszych wolskich jasnych punktów. Ciągle zapominamy ją donieść, bo warto, bo wartościowa.
Tak więc oto włala!
Zauważona została rok temu, ale pojawiła się być może wcześniej. W każdym razie trwa i świdruje nieprzerwanie (jedynie niedawno ktoś ją pochlastał żyletką). Chcieliśmy pogratulować autorowi, bo jego czaszka jest urokliwa strasznie — wśród tysięcy czaszek straszących redakcję, najbardziej szpiku-
jąca kości.
Symbolika, którą umościł tam autor, zadowoli zaś każdego, nawet najbar-
dziej wybrednego, badacza; dostarczy mu wieloletnich przygód. Mamy tutaj ogólne memento mori, memento dla podrożujących, czarną rękę, kryształo-
wych Majów, Masonów, Maorysów, Muna & Suna, kolory wczesnego Tytusa de Zoo i płonące spojrzenie z rysunków Mroza do Cyberiady. Nad wszystkim dominuje as pik, oraz — nasz ulubiony kawałek — trzynastka (albowiem kolekcjonujemy również 13-stki)*.
Nie możemy tylko zdeszyfrować szczęki, czyli "Still high, yeah" — czy chodzi tu również o ezoter, czy o powstające równolegle do MHP i MHŻP, Muzeum Narkomanii.
Oprócz tego, czaszka przejawia różne krystalizacje i wybarwienia nocne. Może to wynikać z nieodległego sąsiedztwa mniej lub bardziej nieudanych stritartów komunikacyjnej mandali im. św. Tybetu, albo zwiastuje przyszło-
rocznych Majów, gdy wszystkich 13 kryształowych czaszek połączy się i trafi w jeden szlak, pt. The End.
___________________
* Niebawem przedstawimy ową kolekcję. Zaś powyższa 13stka już dawno by ją zasiliła, gdyby nie b. dobry klej, którym autor malował i każda próba skończyła-
by się zdegeneracją dzieła.
Tak więc oto włala!
Zauważona została rok temu, ale pojawiła się być może wcześniej. W każdym razie trwa i świdruje nieprzerwanie (jedynie niedawno ktoś ją pochlastał żyletką). Chcieliśmy pogratulować autorowi, bo jego czaszka jest urokliwa strasznie — wśród tysięcy czaszek straszących redakcję, najbardziej szpiku-
jąca kości.
Symbolika, którą umościł tam autor, zadowoli zaś każdego, nawet najbar-
dziej wybrednego, badacza; dostarczy mu wieloletnich przygód. Mamy tutaj ogólne memento mori, memento dla podrożujących, czarną rękę, kryształo-
wych Majów, Masonów, Maorysów, Muna & Suna, kolory wczesnego Tytusa de Zoo i płonące spojrzenie z rysunków Mroza do Cyberiady. Nad wszystkim dominuje as pik, oraz — nasz ulubiony kawałek — trzynastka (albowiem kolekcjonujemy również 13-stki)*.
Nie możemy tylko zdeszyfrować szczęki, czyli "Still high, yeah" — czy chodzi tu również o ezoter, czy o powstające równolegle do MHP i MHŻP, Muzeum Narkomanii.
Oprócz tego, czaszka przejawia różne krystalizacje i wybarwienia nocne. Może to wynikać z nieodległego sąsiedztwa mniej lub bardziej nieudanych stritartów komunikacyjnej mandali im. św. Tybetu, albo zwiastuje przyszło-
rocznych Majów, gdy wszystkich 13 kryształowych czaszek połączy się i trafi w jeden szlak, pt. The End.
___________________
* Niebawem przedstawimy ową kolekcję. Zaś powyższa 13stka już dawno by ją zasiliła, gdyby nie b. dobry klej, którym autor malował i każda próba skończyła-
by się zdegeneracją dzieła.
wtorek, 20 grudnia 2011
Wolska 6 > Koresspondent powojenny
Odniesiemy się do widoku wypatrzonego przez Okno i do artykułu w Ga-
zecie, który odbił się powidokiem.
Uzupełnimy bowiem historię o czynnik sprawczy, którym niewątpliwie był żółty samochodzik!
Żółty, pojawił się w którąś październikową sobotę — w momencie, gdy serek opuściły już zwycięskie formacje Zalewskiego. Przez następnych kilka dni, wozik parkował samotnie. Ładnie podkreślał i dojmował pustkę po nieczyn-
nej kamienicy.
Potem, z początku nieśmiało, potem coraz prędzej, rozlewało się parkingo-
we mleko, opisane w artykule. Do idei rzuconej przez żółtego podłączały się inne auta — niestety — głównie szarobure i bez wyrazu.
Nie mamy nic przeciwko takiemu recyklingowi. W końcu blade kołnierzyki muszą gdzieś parkować na drodze do kariery. No i akurat Wolska 6, zawsze przyciągała szemrane inicjatywy i niecodzienne widowiska.
Teraz, temat i tak się trochę zdezaktualizował, bo przy nieczynnej kamienicy otworzyło się coroczne — widowiskowe — jodłobicie.
Szaroburzy przenieśli się znowu na chodnik, zaś żółte autko zajęło sie walką
z choinkami.
zecie, który odbił się powidokiem.
Uzupełnimy bowiem historię o czynnik sprawczy, którym niewątpliwie był żółty samochodzik!
Żółty, pojawił się w którąś październikową sobotę — w momencie, gdy serek opuściły już zwycięskie formacje Zalewskiego. Przez następnych kilka dni, wozik parkował samotnie. Ładnie podkreślał i dojmował pustkę po nieczyn-
nej kamienicy.
Potem, z początku nieśmiało, potem coraz prędzej, rozlewało się parkingo-
we mleko, opisane w artykule. Do idei rzuconej przez żółtego podłączały się inne auta — niestety — głównie szarobure i bez wyrazu.
Nie mamy nic przeciwko takiemu recyklingowi. W końcu blade kołnierzyki muszą gdzieś parkować na drodze do kariery. No i akurat Wolska 6, zawsze przyciągała szemrane inicjatywy i niecodzienne widowiska.
Teraz, temat i tak się trochę zdezaktualizował, bo przy nieczynnej kamienicy otworzyło się coroczne — widowiskowe — jodłobicie.
Szaroburzy przenieśli się znowu na chodnik, zaś żółte autko zajęło sie walką
z choinkami.
niedziela, 18 grudnia 2011
Dzikie siodła
Piątkowa zła energia, nie oszczędziła rownież truppy. Pomimo, że wysadzono Franka, zachował do końca twarz i dosiadł się drugi raz.
sobota, 17 grudnia 2011
Krach niebieskiego auta
Wczorajszy krasz auta z tramawajem na Towarowej, był na tyle głośny,
że pisały o nim media.
(Donosimy, bo dramatyczne zdjęcie naszego reportera jest lepsze niż Gula Marcina). Fakt, że wczoraj było bardzo dziwnie i zła energia biegała po mieście.
Subskrybuj:
Posty (Atom)