Czysty teren kolejowy odpalił następną znikawkę. Po koszarce na Odolanach, trafiło w obiekt na Czystem, zwany "kotłownią".
Ceglany budynek o wym. 6x4m, w swej połowie wpuszczony w pod poziom, opuszczony od lat pochodził z Epoki I, z czasów D. Ż. W-W lub II-giej — D. Ż. Warszawsko-Kaliskiej. Pierwotnie był domem modlitwy podrożnej dla starozakonnego "wiecznego tułacza". Widoczne elementy sakralizujące: nawy boczne, główna, pozostałość po ołtarzu ofiarnym typu hekal oraz iluminatorze "świetlik". Na zewnątrz odziany dachówką, wewnątrz sadzą, spod której czasami przebijał ślad po majolikowej gładzi polichromów.
Cegły pochodziły mu z Chrzanowa, z cegielni Wiencka.
Przez lata zaniedbań, ukryta pośrod torów bujnych samosiejów, z wolna przeobraziła charakter swój z duchowego na hotelowo-konsumpcyjny. Zamieszkujący obszar wegetatywny tuż obok, wegetator Edward twierdzi, że obiekt zniknął w przeciągu jednego dnia ok. miesiąc temu. Od niego też pochodzi nazwa "kotłownia", lecz trzeba mieć na uwadze, że dla gatunku, z którego wywodzi się Edward, większość obiektów nadających się do zamieszkania to "kotłownia"; do niego wrócimy na powrót z innej okazji — okazji sesji Edwarda.
Po niezmiernie cennym obiekcie pozostała pustka i 6 cegieł. A było można zaadaptować na kiosk albo muzeum lub wrócić prawowitemu właścicielowi, który urządziłby tu biuro. Po praskich parowozowniach, fabryce Kamlera i koszarach dwudziestodziwięciolistopadowych kolejny pożydowski relikt stał się przeszłością.
Na marginesie kolei torów nie zapominajmy też o podziemnym schronie warszawsko-wiedeńskim przy ul. Tunelowej, zburzonym przez PKP dwa lata temu. A na marginesie kotłowania zauważmy, że jedno z redakcyjnych spomieszczeń nadawczych ma również na imię Kotłownia.