niedziela, 10 stycznia 2016

Ostatni Kubiak




Redakcja spostrzegła wiosną roku przeszłego. Być może wydarzyło się chwilę wcześniej. Od tej pory zapewne już wszyscy przywykli się do twarzy
S. Kubiaka z żałośnie wyłupionymi oknami.




Żeliwne okna były kwintesencją, wisienką na torcie urody tego miejsca. Miały w sobie full industrialnego dziedzictwa oraz iluzję mlecznej szklarki: niezależnie od pory wydawało się, że w budynku pali się światło, że Stanisław Kubiak rolkuje łańcucha. A to tylko styropian czuwał, przyklejony do szybek w celu termalnym.


Terminalna przygoda Wytwórni Łańcuchów Rolkowych zaczęła się wraz ze zmianą nastawienia planu zagospodarowania i pójściem w kulturę. Konkurs na nowego gospodarza ogłoszony w 2011 r. przez ZGN skończył się źle.
Momentalnie pustkę wykorzystali e-zdomni, logerzy, burexy, pasjonaci łuszczącej się farby, ataniści, aziści i inne tego typu wyrzutki. (*


Teraz jest typowym terazem. Nie ma okien. Budynek się wietrzy. Zwały śniegu na dachu izolują go od wilgoci. Już nie złapie takiego cugu jak wiosną, gdy coś mu pootwierało wszystkie okna na parterze od Hrubieszowskiej, albowiem niedawno u północnej strony pojawił się szklarz ostatniej posługi:




Od czerwca redakcja próbuje zainteresować fabryczną sytuacją urzędnika
od zabytków — młodego i medialnego, kultowego pdfa o dziedzictwie postindustrialnym autora — Krasuckiego M. (vice konserwatora).
Nasze mejle zostają nie odpowiedziane.
Skontaktowaliśmy się również z Markiewiczem T., przewodniczącym Opiekunów Dziedzictwa (ZOK), ale odesłał nas do vice K.

Obecnie ćwiczymy muskuły przed wysłaniem prawdziwego, papierowego listu do konserwatora, bo być może taka forma korespondencji jest lepiej przyswajalna przez urzędników i doczekamy się odpowiedzi w ustawowym terminie.


(* Szczegółowa inspekcja Penetratorów w 2013 r.


I tutaj leci prośba do milionów polskich słuchaczy!!!
<prosimy>
Jeśli zależy Wam na zachowaniu Hrubieszowskiej 9 - ostatniego światełka w mroku Woli - zasyłajcie mejlami konserwatora
(tu są adresy). Może kogoś usłyszy?
Jeśli jesteście biegli w Fejsbukach, Twiterach itp. to tam ponieście ideę łańcucha, tak bestialsko rolowanego!
</dziękujemy>

________________

czwartek, 7 stycznia 2016

Ostatni Foton






Błony krajowe odchodzą w niebyt. Trwa rozbiórka wieży obserwacyjnej - ostatniej pamiątki po fabrycznej warowni Fotonu.
Czynnik odpowiedzialny: Potop. Szwedzi. Volvo.

środa, 6 stycznia 2016

Szafa z demonami

W międzykwadracie puszczamy slajdy z szafy, ilustrujące zagadnienie drewna, a zawdzięczone duszom Er w Lipnicy M.

Mebel jest epoki artu i deka, bo pochodzi z lat '30. Fornir oskórowany z brzozowej czeczoty. Szafa jest naszego cichego kumpla z Ochoty, ponieważ ją kupił.

Gdy przyszliśmy w Sękocińską i szafa zaczęła się nam przyglądać, uciekliśmy wniebogłosy.



Wrzeszcząc się już na ulicy, potknęliśmy o rękopis pisany starym, zielonym, roztrzęsionym noktowizorem.
Była w nim rejestracja innej szafy, która przytrafiła się niejakiemu panu Er kilka ulic dalej
/Oczekujemy na łącznie noktowizyjne…

poniedziałek, 4 stycznia 2016

100 lat²



Ciągnąc kwadrata, obecnie jesteśmy w aktualnym roku na prochach.
W Nemczynowce kończy się budowla osiedla w miejscu, gdzie rosyjscy fani Polaka Malewicza odnaleźli anomalię georadarem. W 2011 roku wskazała ona niezbite współrzędne pochówku artysty.


Tutaj musimy się telegraficznie przewinąć do roku 1935, gdy Malewicz umierał. Urnę z prochami przywozi do Niemczynowki (в Немчиновку) środkowa żona Malewicza Zofia Rafałowicz (Софья Рафалович) i zakopuje pod drzewem dąb. Najpilniejszy uczeń Malewicza Nikołaj Suetin (Суетин) montuje pod dębem pamiątkowy, drewniany sześcian z symbolem czarny kwadrat/białe tło.
Pomnik jest tymczasowy. Docelowa ma być suprematyczna kolumna,
wg. dizajnu tego samego ucznia.


Potem, wraz z paktem Ribbentrop - Mołotow, pod Moskwę podchodzą Niemcy. Przez najbliższe kilka lat ludzi zajmuje sztuka zabijania, zaś pamięć o nieobec-
nych przestaje się mieścić w normach.
Grób Malewicza staje się tylko jednym pośród milionów.

Ale to nie wojna wystawia świadectwo o jego tymczasowości. W 1941 r. dwaj miejscowi dzieciaczkowie-pastuszkowie(* postanawiają sprawdzić, co słychać w środku spróchniałej, rozpadającej skrzyni pod dębem.
Wewnątrz jest urna. W urnie Malewicz. Prochy się rozsypują, a pastuszkowie wracają do zajęć z wypasania.

W dalszej o kilka lat sekwencji dąb spłonie, ziemia i resztki pamięci o artyście zostaną zaorane.


Dopiero w 1988 roku o mogile przypomina sobie inny z uczniów Malewicza - Konstanty Rożdestwienski (К. Рождественски) - i organizuje jej kopię. Tym razem użyty jest beton, a czarny kwadrat czerwienieje.
Ponieważ przez lata mocno zmieniła się topografia terenu, zniknęły charakterystyczne punkty odniesienia, pomnik może jedynie symbolizować sam fakt pochówku w Nemczynowce. Dokładne miejsce pozostaje nie ustalone.


Niedługo później Joanna Szczepkowska (И. Щепковска) obala komunizm. Radzieckie republiki pierzchają się w panice, z flag spadają symbole rewolucji. Rosja wraca do dwulicowego orła, barw holenderskich i kaukaskich wojen. Na otarcie imperialnych łez federuje sobie Białoruś oraz kupuje Londyn i Côte d'Azur.

Rozpoczyna się czas kwadrata. Wchodzi przebojem na salony rewolucji rynkowej. Zostaje wciągnięty w uznanie, czyli pieniądz. Urzeczywistnia się wielki polsko-wallenrodowski plan Malewicza: w każdym rosyjskim domu ikonę zastępuje kwadrat.
Podobnie jak i u nas, głównym mecenasem sztuki staje się sektor budowlany. Moskwa zaczyna puchnąć i rozbudowywać estetycznie ogrodzonymi osiedlami. Zaczyna pochłaniać okoliczne miejscowości.
Na początku XXI wieku istnienie symbolicznej mogiły w nieodległej Nemczynowce wykorzystuje deweloper. Buduje tam luksusowe osiedle pt. "Malewicz" (z kwadratami w cenie od 1 mln do 3 mln dolarów).


I wreszcie historia krzyżuje się z georadarem. W 2012 roku powstaje się kolejne osiedle: "Romaszkowo-2". Niecały rok wcześniej awangarda poszukiwaczy odnajduje korzenie dębu i pustkę w anomalii. I pomimo, że w Rosji sprawa jest głośna od Kamczatki po Królewiec, nikt nie kiwnie palcem, by powstrzymać dewelopera przed zabudowaniem autentycznego
i ostatniego miejsca pobytu Kazimierza Malewicza.

Niestety, beton już się rozlał. Władze próbują teraz upamiętnić Polaka pomnikiem, który będzie stał prawie niemal w autentycznym miejscu (za to w miejscu prominentnym, bo w centrum osiedla). Parę ułamków koordynata dla prochów rozwianych na wietrze nie powinno mieć większego znaczenia. Urzędnicy zorganizowali właśnie konkurs na pomnik.
Wybrali mianowity projekt, żaden tam minimalizm: Vłala!


Docierając do dna telegramu zza wschodniej granicy, przejdźmy wreszcie
do sedna: Czemu?
Czemu polskość jednego z najwybitniejszych Polaków jest w Polsce tak bardzo marginalizowana?
Czemu wykorzeniamy Kazia i oddajemy pole Rosjanom, zabójcom suprematystów?
Dlaczego Polska potrafi tak intensywnie zabiegać o niemieckie obozy koncentracyjne, a nie upomni się o artystę rodaka?
Dlaczego monopol na miejsce w szkolnych czytankach mają u nas Polacy typu Chopin, Conrad, Joliot i Curie? Wszyscy, którzy porobili kariery
na zachodzie i nie wrócili w łono są lepsi od tych ze wschodu?
Czy sęk leży w naszym wiecznym chłystaniu zachodem?

Dlaczego?


Dlatego. Dlatego stwierdziliśmy złożyć stowarzyszenie.
Stowarzyszenie "Reduta Imienia Dobrego i Złego".
Będziemy nim wyciągać z czeluści niepamięci polsko brzmiące nazwiska
i wtrącać w należne podium.


Pierwsza inicjatywa to Malewicz. I jak już wspomnieliśmy w poprzedniej nocie, chcielibyśmy mu wystawić symboliczną mogiłę również w Warszawie. Na jakimś cichym skwerku.
Tyle że Rosjanie mają aż trzy symboliczne mogiły, więc my powinniśmy mieć ich co najmniej o kilka więcej. Korzystając z potęgi inkubatorów i budżetów partycypacyjnych można by stworzyć sieć symbolicznej pamięci na całym terytorium.

Jesteśmy takim fajnym narodem miłych i uzdolnionych Polaków. Mamy szybką i piękną młodzież oraz kapitalnych starców. Istnieje jednak obawa,
że niedługo nasza supremacja może stać się udręką. Że podusimy się od nadmiaru własnej perfekcji.
Tak że kolejnym, oczywistym, zadaniem przewidzianym Reducie Obojga Imion będzie poszerzenie polskości. Początkowo małymi kroczkami
- o Czechosłowację i Łotwę, następnie o jakąś Australię. Reszta pójdzie sama, na łeb na szyję.
Kiedy Polska będzie już Ziemią, wyglądać będzie tak:



Potem oddamy się narzucaniu polskości pozaziemskiej. Wyszukamy jakąś zgrabną planetkę, nie za zimną, nie za gorącą, poddającą się łatwo polonizacji.
Nazwiemy ją Polska i będzie wyglądać tak >

Jeżeli planeta okaże się kwadratowa (trudniejsza w obróbce), będziemy ciosać inaczej.


______________________
* Jak wyglądali wtedy typowi pastuszkowie można spojrzeć w radziecko-sowieckiej produkcji z 1934 r. pt. "Весёлые ребята/Świat się śmieje".
______________________
Obie planety są naszym dizajnem, design jest nasz, bo it's ałer dizajn. Pozostałe obrazki i informacje pożyczyliśmy z netu pisanego cyrylicą. Zainteresowani podbojem kosmosu oraz suprematyzmem mogą się tam zasięgnąć.
Najpełniejsza historia o perypetiach Malewicza znajduje się na sajcie nemchinovka-malevich.ru.


Jeszcze więcej literek powróci już niebawem w odsłonie "Kwadrat do sześcianu".

piątek, 1 stycznia 2016

Pierwszy zero pierwszy



Z powodu nadjechanego roku - okolicznościowa kometa oraz rozjechany kawałek wolskiego szczura o poranku.
Pół pupil leży między torami na przystanku "Płocka 04" od Wigilii,
więc wszystko na to wskazuje, że jeszcze poleży.
Nie dysponujemy rozjechaną kozą, obecny rok jest małpi, ale możemy puścić dzika w rowie w Sobiekursku, jeśli ktoś by reflektował.
W pogotowiu mamy również dużo innych zwierzątek, czasami żywych,
a czasem już archiwalnych.

Życzymy bardzo dwunastu miesięcy!

poniedziałek, 28 grudnia 2015

100 lat kwadrata


Pchnęło w audycję, ponieważ spojrzeliśmy po raz pierwszy wizerunek "Ostatniej wieczerzy futurystów 0,10" (Последней футуристической выставке картин "0,10").
Do tej pory nie widzieliśmy tak fajnie roztańczonego zobrazowania ścian - tylu witalnych znaczków i kreseczków, pozornie chaotycznych, lecz zbiegających z żelazną konsekwencją do narożnego punktu zbiórki pod kwadratowym monitorem.


To chyba również jedna z najbardziej niesamowitych stopklatek, które patrzyliśmy. Druga to ta z dachująca dziewczynką, co ją wciąż chcą sprowadzić na ziemię.


Klatka została zdjęta w 19 grudnia 1915 r. w Piotrogrodzie przy Marsowym Polu 7,
w tzw. Domu Adaminiego (*, w galerii/ "Biurze artystycznym Nadieżdy Dobyczynej" (Художественном бюро Н. Е. Добычиной), drugie piętro, dzwonić 3 razy.

Jednym z wystawianych wtedy artystów był nasz Polak Malewicz Kazimierz (Поляк Kasimir Malevitch). Właśnie wtedy po raz pierwszy uchylił światłu rąbka kwadratowej czerni. I niczym inny rosyjski artysta totalny - Mikołaj Kopernik - zmienił nasz świat bezpowrotnie... - Wstrzymał ruch pędzla i skierował ruch gałek na inną orbitę. Zawdzięczamy mu nie tylko monitoring, modernizm i minimalizm. Bez trójcy czarnego kwadratu, czarnego koła i krzyża nie powstałaby identyfikacja Luftwaffe, swastyka - czyli nadgryziony kwadrat, flaga Szwajcarii oraz gra w krzyż i koło.

Bez "architektonów" nie byłoby urody wielkomiejskich blokowisk. Stworzony przez Malewicza suprematyzm zainspirował najtwardsze umysły; z jego syntezy czerpały "The Black Arts Movement", "Czarne Pantery" czy - po namalowaniu białego kwadratu - ruch "White supremacy". Oprócz tego powstała szansa dla leniwych lub mniej zdolnych artystów: już nie trzeba było się wdawać w czasochłonne detale i wylewać hektolitry farby. Oszczędzony czas i pieniądz można było poświęcić rodzinie, rautom lub wywoływaniu hitlerowskich wojen.


Tak, to prawda. Nasz Malewicz odmalował caaały XX wiek.



______________
* Domeniko Adamini (Доменико Адамини), szwajcarski architekt tworzący w Petersburgu (przełom XVIII/XIX w.) Jednym z jego projektów był budynek przy Marsowym Polu. Bratankiem Dominika był Antonio Adamini (Антонио Адамини), stwórca serii monumentów stawianych przez Mikołaja I po polach bitew 1812 roku. Jeden z nich nadprogramowo trafił do Warszawy i jako pomnik zdobycia Warszawy 1831 (памятник взятия Варшавы 1831 ew. вольский памятник) stanął na Czystem, na Woli (lub na Ochocie, jak kto woli).


Oprócz tego, że malarz Malewicz był Polakiem, niewiele osób wie, iż przez kilka dni był warszawiakiem. W marcu 1927 zatrzymał się w stolicy
i uczestniczył w otwarciu własnej wystawy w hotelu "Polonia". A ponieważ nie każdy warszawiak ma na koncie wystawę, więc dawało to artyście niezaprzeczalny status nadwarszawiaka.
Gdy z kolei podążył torem kolei wiedeńskiej w dalszą podróż do Berlina, z pewnością był też obecny na Woli. Nawet jeśli jechał przez Kalisz, również musiałby (no, musiałby!) zahaczyć o Wolę…

— … i tutaj przenosimy się w tok narracji inspirowany książką p. Artura Nadolskiego pt. "Ordona żywot tragiczny"... —

<narr>
..... zaś z okien pociągu Malewicz obserwował samotny, carski obelisk na Czystem… Co sądził wtedy pod tym spojrzeniem? Czy traktował to jako przewrotną ironię o losach Polaków tułaczących pod betonem Moskala?
Czy raczej obracał kwadratowy los własny, przełamany wystawą w domu Adamina na Marsowym Polu nr 7?… Czy ostry gwizd rozpędzonej lokomotywy przeczuwał mu, iż bez faktu jego śmierci nie zaistniałaby rozpacz Władysława Strzemińskiego, zaś inny artysta z przyszłości - Modzelewski - nie odmalowałby tego w reportażu pt. "Strzemiński opłakujący śmierć Malewicza"?…
Niestety, brak jest źródeł o myśleniu malarza w pociągu..
Lecz być może myślał tak na pewno.
Również nie wiadomo, czy w 1927 roku artysta patrzył na pomnik, czy już tylko na brak pomnika? Bowiem nie ma wiedzy, kiedy dokładnie go rozebrano z ulicy Pomnikowej. Wiadomo za to bezsprzecznie, że obecnie zarówno carskiego obelisku, cara, jak i samej ulicy, od dawna już nie ma.
</narr>


Kazimierz Malewicz, zwany przez rodziców Kaziem, żył trudno i strasznie (1879-1935). Urodził się w Kijowie, tworzył w Petersburgu, kwadrat okazał w Piotrogrodzie. Jedynymi zagranicznymi podróżami, które odbył, to te do Berlina i Warszawy. Jego sztuka była uznana za entartete w ZSRR do lat siedemdziesiątych. Chorował
i głodował. Prześladowany i torturowany przez NKWD. Kiedy wykryto
u niego raka i jedyną szansą był, zorganizowany przez przyjaciół artysty, wyjazd na leczenie na zachód, władze odmówiły mu paszportu. Zmarł niedługo potem w Leningradzie. Pogrzeb odbył się w Moskwie.
Zgodnie z wolą pasażera, jego ciało złożono w sarkofagu - architektonie, ozdobionym symbolami supremacji kwadratu & koła (znak krzyża wyleciał, bo mógł powodować religijne odniesienia). W kondukcie do krematorium wiedziono ciało ciężarówką marki ZiS, z przytwierdzonym na chłodnicy znakiem czarnego kwadratu. Transportacja proszku do miejsca pochówku
(w podmoskiewskiej Niemczynowce) odbyła się wagonem oznakowanym czarnym kwadratem. Na mogile w formie sześcianu widniał był czarny kwadrat. I te de, itd i tak dalej..




Na zdjęcie z "Ostatniej wystawy futurystów" trafiliśmy
19 grudnia, szukając coś w sieci o Dominiku Adaminie
(bo od wieków zamiarujemy wygłosić się w temacie pomnika "wzięcia Woli"), czyli równo 100 lat od premiery czarnego kwadratu.
Tak że metafizyka wchodzi w grę. Sensacyjne echa, powidoki & inkarnacje ciał astralnych.


Przerywamy, bo zrobiło się za dużo literek. Zgodnie z protestami słuchaczy, iż do liternictwa służy literatura, a blogi są od "szybko/krótko + ze dwa zdjęcia".

_____________________
W następnym kwadracie opowiemy o pośmiertnych perypetiach Malewicza - o jego trzech symbolicznych grobach w Rosji i zgłosimy inicjatywę budowy symbolicznej mogiły również w Warszawie.
Bo czemu nie?